niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział 1: Początek

  Od śmierci ojca minął zaledwie tydzień, ale chyba całkiem zwariowałabym gdybym nadal siedziała w domu. Jeśli mogę go nazwać domem. Kuratorium przeniosło mnie do Sylvii, mojej jedynej żyjącej rodziny, której nigdy wcześniej nie widziałam na oczy.
  Niby jest moją rodziną, ale czuję się nieswojo w jej obecności. Po prostu jakby... Och, nie wiem jak jeszcze to opisać. Jest dziwna i to bardzo, choć w jej oczach to pewnie ja jestem dziwna. Tak jak w oczach osób, które widziały mnie po przyjeździe do Dead Falls.
  Nieźle, nie?
  Była szósta dwadzieścia więc nie musiałam się za bardzo spieszyć. Wstałam z dwuosobowego brązowego łóżka i podeszłam do okna z parapetem do siedzenia, które znajdowało się po drugiej stronie pomieszczenia.
  Pokój może nie był ogromny, ale taki mi wystarczał. Podłoga mieniła się brązem tak jak i sufit, zaś ściany pokryła biel... Po części, bo większość każdej ściany była zajęta przez moje rysunki. Beżowa szafa stała w pobliżu okna, a naprzeciw szafy ustawione było również beżowe biurko, które zasypane było stertą rysunków, których nie miałam gdzie ułożyć...
  Rok szkolny rozpoczął się około trzech dni temu. Wiem, że wiele osób skorzystało by z tego, że ma jeszcze dwa tygodnie wolnego, ale ja już nie potrafiłam... To mnie coraz bardziej dobijało.
  Zaczął padać deszcz. Odeszłam od okna i przystanęłam przy szafie. Wyciągnęłam ciemne rurki i czarną obcisłą bluzkę. Ubrałam się i poszłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem i muszę przyznać, że wyglądałam okropnie. Moje sięgające do połowy pleców, prawie białe włosy były makabrycznie potargane, błękitne oczy zmęczone, a całą resztę pozostawię bez komentarza.
   Gdy jakimś cudem udało mi się poprawić mój wygląd, choć nadal nie był zachwycający, wróciłam do pokoju. Wygrzebałam z pod biurka moją torbę na ramię i spakowałam do niej zeszyt, szkicownik i zestaw ołówków. Telefon schowałam do przedniej prawej kieszeni spodni, a z krzesła ściągnęłam swoją czarną skórzaną kurtkę z kapturem. Założyłam moje czarne trampki, wyszłam z pokoju i zeszłam po schodach znajdujących się naprzeciw drzwi frontowych. Skręciłam do salonu.
  Mieściła się w nim czarna skórzana kanapa oraz dwa fotele po obu jej stronach. Naprzeciw kanapy stał stolik, a za stolikiem znajdował się kominek, nad którym wisiał telewizor plazmowy.
  Poszłam do kuchni. Sylvia kończyła właśnie przygotowywać śniadanie.
  Była to długowłosa szatynka o ciemnobrązowych oczach. Wysportowana, a po jej sylwetce widać było, że ćwiczyła.
   Spojrzała na mnie niepewnie...
-Jesteś pewna?-zapytała kładąc przede mną talerz.
-Tak. Powinnam zacząć normalnie funkcjonować, nie sądzisz?-odpowiedziałam.
-Niby tak, ale... Wiem, że sądzisz, że jestem dziwna...
  Czy aż tak dałam to po sobie poznać?
-Co mnie nie dziwi. Dziwiłoby mnie gdybyś sądziła inaczej. Trafiłaś do mnie w ogóle mnie nie znając...
-Ale ty mnie znasz, bo kuratorium potrzebowało twojej zgody.-stwierdziłam oskarżycielskim tonem.
-Tak, znam.-usta wykrzywiła w prowizoryczny uśmiech.-Gdy się urodziłaś i Cathrina umarła, pomagałam Timowi zajmować się tobą. Byłam jego kuzynką, ale po pewnym incydencie straciliśmy ze sobą kontakt.-opowiedziała szatynka.-Wracając do tematu, nie jestem do końca przekonana, że to dobry pomysł, ale zły również nie jest. Twój wybór.-odparła.
  Ja już wiedziałam co wybieram...
-Zawieziesz mnie?- zapytałam.
 Spojrzała na mnie jakby pytała czy jestem aż tak tępa. Nie, no przecież sama spokojnie trafię do szkoły w całkowicie obcym mi mieście... Idiotka.
-To chyba oczywiste.-odparła i skończyłyśmy jeść.
  Założyłam kurtkę i wyszłyśmy. Wsiadłyśmy do srebrnej Kii należącej do Sylvii i odjechałyśmy. Droga do szkoły była dość długa ale łatwa do. Będę musiała jeździć autobusem szkolnym albo chodzić pieszo. Sylvia przecież pracuje, tylko jak na razie ma wolne. Ze względu na mnie. I z pewnością będę chodzić pieszo, nienawidzę szkolnych autobusów...
  

  W sekretariacie kręciło się kilka uczniów oraz nauczycieli. Podeszłam do młodej kobiety siedzącej za biurkiem.
-Dzień dobry.-przywitałam się.
-Dzień dobry, w czym mogę ci pomóc?-zapytała miłym tonem kobieta.
-Jestem nową uczennicą i...
-Ty jesteś Ines Monaghan?-usłyszałam za plecami wysoki kobiecy głos.
  Obróciłam głowę w tył i spostrzegłam dość wysoką, szczupłą blondynkę wlepiającą we mnie swoje matowo niebieskie oczy...
-A jeśli tak, to?-zapytałam z kpiną.
-Jednak nic.-nie rozumiałam o co jej w ogóle chodziło.
  Obróciłam głowę z powrotem do sekretarki.
-Jestem nową...
-I potrzebujesz planu. Proszę.-odparła i podała mi kartkę.- Potrzebujesz również kogoś, kto pokaże ci szkołę... Poczekaj chwilkę.-mruknęła i zaczęła coś sprawdzać na komputerze.-Jest! Hm...-mruknęła i włączyła mikrofon.- Jenna Seaker proszona do sekretariatu.
  Po chwili w drzwiach stanęła szarooka brunetka, mniej więcej mojego wzrostu.
-Tak?-spytała podchodząc do sekretarki.
-Zajmiesz się Ines. Macie takie same plany więc jest ci to na rękę.-odparła sekretarka do dziewczyny.

-Okay. Chodź.-zwróciła się do mnie i wyszłyśmy.- Ines Monaghan, tak?
-Czy wszyscy tu mnie znają?-zapytałam zirytowana.
-Jesteś nowa. Wiesz sensacja i takie tam. Jenna Seaker, ale zdaje się, że wiesz.-powiedziała i wyciągnęła do mnie rękę.
-Ines Monaghan, ale to wie najwidoczniej każdy.-odparłam i uścisnęłam ją.
  Mam nadzieję.-usłyszałam wewnątrz głowy. I na pewno nie był to mój głos...
-Słyszałaś?-zapytałam z nadzieją, że nie zwariowałam.
-Ale co?-spojrzała na mnie dziwnie.
  A jednak...
-Nieważne...-odparłam.
  Poczułam na sobie masę spojrzeń. Było to dziwne uczucie jakby... Spostrzegłam chłopaka, który natarczywie mi się przyglądał.
   Przystojny zielonooki brunet z włosami sięgającymi do połowy szyi. Ubrany na czarno...
Szczerze mówiąc poczułam jakby coś ciągnęło mnie w jego stronę...
  Oby uważała...-odezwał się znowu głos.
  Wydawało mi się jakby słowa te pochodziły od tego chłopaka, ale on miał cały czas zamknięte usta...
  Potrząsnęłam energicznie głową co spowodowało, że wpadłam na czarnookiego blondyna, który uważnie mi się przyglądał...
  To ona...-usłyszałam inny niż wcześniej głos...
  Jego spojrzenie jakby wierciło we mnie dziurę...
  Nie wiem czemu, ale obejrzałam się za siebie. Napotkałam spojrzenie bruneta, który przyglądał się tej sytuacji z niepokojem...
  Wróciłam spojrzeniem do blondyna, który skinął głową w stronę bruneta.
  Minęłam go i poczułam ulgę...
  Kretynie czy ty masz mózg?-usłyszałam i odruchowo odwróciłam głowę w tył...
 Bruneta ani blondyna nie było...
  Co mnie to w ogóle obchodziło? Może to jego jakby dzikie spojrzenie gdy na mnie patrzył... Nie wiem. Po prostu to było dziwne...
  

                                                  ***
  Siedziałam na parapecie i zaczęłam rysować... Jego... Tego bruneta.
  Nie wiem co mnie napadło, ale tak jakoś wyszło. Cały czas o nim myślałam. To jak mi się przyglądał było niepokojące, ale jakby mnie zadowalało...
-Ines do ciebie.-usłyszałam głos Sylvii.
  Wyszłam z pokoju. Przy drzwiach frontowych stała Jenna. Uśmiechnęłam się. Mimo, że znam ją od kilku godzin polubiłam ją...

-Chodź.-powiedziałam i razem z Jenną udałyśmy się do mojego pokoju. Gdy zobaczyła moje ściany zatkało ją...
-To... Twoje?-zapytała z niedowierzaniem.
-Lubię rysować, to mnie uspakaja.-odparłam i usiadłam na łóżku.
  Wówczas Jenna rozglądała się po pokoju... A ja zostawiłam tamten rysunek na parapecie...
  Wstałam i chciałam go zabrać, ale było za późno...
-No, no. Rafe Saver. Hm... Komuś się spodobał?-zapytała rozbrajającym tonem.
-Co? Nie. Po prostu...-dlaczego zawsze brakowało mi słów w takich momentach?
-Hm... Niech ci będzie. Ale i tak będę snuła na ten temat jakieś teorie.-odparła i wyszczerzyła zęby.
 - Po prostu lubię rysować, a jego obraz nie daje mi spokoju. Gapił się na mnie jakby... Mnie znał. I... Cieszył się, że żyję?-myślałam na głos.
-Cieszył się, że żyjesz? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że miałaś jakiś wypadek czy coś?-zapytała z powagą.
-Miałam wypadek razem z ojcem... Tylko jemu... Nie udało się przeżyć...-odparłam.
  Nie miałam łez w oczach, bo by mnie to tylko zirytowało. Już i tak przez ostatnie dni wylałam dużo łez...
-Tak mi przykro... Ja nie wiedziałam.-odparła i objęła mnie.
-Wiem...-szepnęłam, bo jej uścisk był trochę za mocny.-Em... Jenna?
  Zakłopotana puściła mnie i uśmiechnęła się przepraszająco.
   Jenna zgarnęła wcześniej rysunki z biurka i rzuciła je na łóżko. Usiadłyśmy na nim.      Jenna oglądała każdy z uśmiechem na twarzy...
-Narysujesz coś dla mnie?-zapytała z nadzieją.
-Ale co?-zapytałam.
  Wyciągnęła z kieszeni naszyjnik. Był piękny. Srebrna głowa wilka z uniesionym pyskiem za pewne do księżyca...
-To.-powiedziała i wręczyła mi go.-Jest dla ciebie, a ja chcę mieć jego rysunek. Mam podobny.-wyciągnęła naszyjnik z pod bluzki.-Ale twój to co innego...
  Przyjrzałam się jeszcze raz naszyjnikowi. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na Jennę.
-Jesteś pewna, że chcesz mi go oddać?-zapytałam ciekawskim tonem.
-Nie inaczej pasuje do ciebie. Szczególnie do twoich włosów. Właśnie farbujesz je? Nigdy nie widziałam takiego naturalnego koloru.-powiedziała to z zazdrością.\

-Nie, nie farbuję. To naturalny kolor. Sama też nie widziałam naturalnie białych włosów. Siwe, ale nigdy nie białe.-odparłam z lekkim zachwytem.
-Lubisz imprezy?-zapytała znienacka.
-Niby tak, ale ostatnio nie ruszałam się z domu.-odparłam niepewnym tonem.-A czemu pytasz?
  Próbowała być tajemnicza, ale ten zdradziecki uśmiech w niczym jej nie pomógł.
-Kiedy?-zapytałam domyślając się o co chodzi.
-Za godzinę. Bal na rozpoczęcie roku szkolnego. Pójdziesz ze mną?-zapytała jak małe dziecko proszące o lizaka...
  Zrobiła przy tym minę jak kot ze Shrek'a co mnie totalnie rozwaliło...
-Okay. Pójdę.-powiedziałam śmiejąc się. Jenna też się roześmiała.
  Zaczęłyśmy się szykować. Moje rzeczy leżały dosłownie wszędzie i wiedziałam, że jak wrócę będę musiała to ogarnąć. Włączyłyśmy muzykę z mojego laptopa i zaczęłyśmy śpiewać razem z nim. Po kilkunastu minutach byłyśmy gotowe. Ja zdecydowałam się na czarne rajstopy, czarną sukienkę na ramiączkach sięgającą do połowy ud oraz ciemny żakiet u którego podwinęłam rękawy. Nieźle współgrało to z białymi włosami, choć muszę przyznać sama miałam wcześniej co do tego wątpliwości. Jenna wzięła granatową sukienkę bez ramiączek, a na to czarną koszulę, którą zostawiła rozpiętą. Do tego wzięła jeszcze moje czarne buty na lekkim obcasie, zaś ja wolałam moje czarne trampki. Nigdy nie lubiłam chodzić na obcasach. Z łóżka zabrałam naszyjnik i skórzaną kurtkę...
 Zeszłyśmy na dół. Telefon ciągle trzymałam w dłoni, ale schowałam go do kieszeni kurtki.   Sylvia spojrzała na nas uśmiechnięta.
-Bal rozpoczęcia?-zapytała.
-Nie inaczej.-odparła wesoło Jenna.
  Uśmiechnęłam się, a Sylvia spojrzała na mnie jakby ją zatkało...
-Czekaj, ty się uśmiechasz? Muszę ci zrobić zdjęcie. Wam obu. Świetnie wyglądacie.-odparła i zrobiła nam kilka zdjęć.
   Po sesji wyszłyśmy na dwór. Przed domem stał motor i łatwo przyszło się domyślić do kogo on należy...
-Jedziemy na nim, prawda?-zapytałam choć tak na prawdę nie musiałam pytać.
  Jenna uśmiechnęła się szeroko i podała mi kask z bagażnika...
-Tylko trzymaj się, bo spadniesz.-odparła z zadowoleniem.


  Dwadzieścia minut później byłyśmy w szkole. Na parkingu nie było już praktycznie miejsca, ale jakoś się wcisnęłyśmy. Jak na niedużą szkołę znajdowało się w niej masa osób.
  Jak na niedużą? Nawet jak na dużą szkołę było tu sporo osób. A myślałam, że jest w niej tak mało uczniów...
   Weszłyśmy na sale gimnastyczną, która robiła za salę balową. Choć była to bardziej dyskoteka. Usiadłyśmy na jednej z ławek ustawionych pod ścianą. Ludzie cały czas jeszcze kręcili się i coś poprawiali, a niektórzy już nawet tańczyli...
  Chłopak, który odpowiedzialny był za muzykę ogłosił rozpoczęcie balu. Parkiet w ciągu chwili wypełnił się tańczącymi ludźmi. Kilku chłopaków kręciło się po sali i podchodziło do dziewczyn w celu proszenia o taniec, ale nijak im to wychodziło.
  Nagle zrobiło się ciemno. No wcześniej jasno nie było, ale teraz było serio ciemno. Wszystko zgasło. Po chwili jednak znów się rozjaśniło. Chłopak od muzyki nie miał najlepszej miny...
-Ekhm... Skasowały się wszystkie piosenki i chyba będziemy musieli skończyć teraz...-odparł z grymasem i pokręcił przecząco głową.
  Po sali rozbrzmiały odgłosy niezadowolenia...
-Ines?-szepnęła w moją stronę Jenna.
-Tak?-byłam ciekawa o co chodzi.
-Masz muzykę na telefonie?-zapytała z tajemniczym uśmiechem.
  Nie miałam pojęcia czego mam się spodziewać po tym pytaniu...
-Mam, ale...-nie zdążyłam dokończyć, bo odeszła.
  Śledziłam ją wzrokiem. Podeszła do tego chłopaka od muzyki i zaczęła z nim rozmawiać. Odwróciłam wzrok, bo nawet nie chciałam wiedzieć co kombinuje.
  Mój wzrok padł na tego bruneta. On również na mnie patrzył. Nie potrafiłam przerwać tego połączenia. Jego oczy po prostu przyciągały moje. To spojrzenie. Znałam je. To je widziałam zanim... Trafiłam do szpitala. Mogłabym przyrzec, że było ono identyczne.
   A może mi się zdawało? Przecież przed oczami przemknął mi jakiś cień, a potem mrugnęło coś zielonego... Nie znaczy to przecież, że widziałam jego. To nie ma najmniejszego sensu...
 Za dużo książek, Ines...-skarciłam się w myślach.
  Nim się obejrzałam Jenna stała przede mną z tym chłopakiem od muzyki. Spojrzałam na nich, a potem znów chciałam spojrzeć na bruneta. Jednak jego już tam nie było.
  Jak on w ogóle się nazywał?
  Jenna przyglądała mi się z szerokim uśmiechem.
-Jestem Josh.-odparł ten od muzyki.-Słuchaj słyszałem, że nieźle śpiewasz...
  Od razu posłałam Jennie wrogie spojrzenie.
  Jestem tu pierwszy dzień, a poza tym nigdy nie śpiewałam poza swoim pokojem. Czy jej totalnie odbiło?
-To nie jest najlepszy pomysł...-odparłam w nadziei, że da mi spokój.
-Ines, proszę jesteś naszym jedynym ratunkiem...-ciągnął Josh.- Ten bal i tak już ledwo się trzyma.
  Miał rację. Większość osób wyszła, ale to nie znaczy, że będę śpiewać!!!
-Wątpię by to miało w ogóle jakiś sens...-odparłam, ale oni nie dawali za wygraną.-W telefonie mam muzykę. Pożyczę ci go i...
-Nawalił cały sprzęt. Mam w magazynie dwa wzmacniacze, ale żeby dobrze chodziły ktoś musi śpiewać. Inaczej cały czas będą się...
-Chwila. Może nie jestem ekspertem w tych sprawach, ale chyba nie ma czegoś takiego...-ciągnęłam.

  Serio. Nigdy nie słyszałam by coś takiego było...
-Nie są w pełni sprawne...
-Człowieku, a czy jest tu cokolwiek co dobrze działa?-zapytałam zirytowana.
-Tak.-odparł.
-Co?
-Mikrofon.-odparł z uśmiechem.-Dobra grałyby normalnie, ale bez słów piosenek. Niby żaden szczegół, nikt i tak ich nie słucha jak tańczy itp. no, ale to sztuczne... Ines, pro...
-O ludu. Dobra niech wam będzie.-odparłam i wstałam.
  Poszli w stronę "sceny", a ja powędrowałam za nimi. Josh wszedł na nią, a ja też sama się na to skazałam... Świetnie. Uśmiechnął się szeroko w stronę uczniów i chwycił mikrofon...
-Mamy wyjście z tej sytuacji. Jedno pytanko. Nie przeszkadzałoby wam śpiewanie na żywo i rockowe piosenki?-zapytała, a poczułam nutkę nadziei, że się z tego wykręcę.   Jednak po chwili upłynęła ze mnie całkowicie, bo słychać było zadowolenie.
  Cudownie...
-No to przed wami Ines Monaghan...- usłyszałam oklaski co było normalne w stosunku do tego jak bardzo zadowoleni byli z nie zakończenia balu.
  Niepewnie podeszłam do Josha. Wzięłam mikrofon, a on oddalił się by włączyć muzykę. Skinął głową na co ja odpowiedziałam tym samym.
  Rozpoczęła się melodia Crushcrushcrush-Paramore, a ja zaczęłam śpiewać...



I got a lot to say to you
Yeah, I got a lot to say
I noticed your eyes are always glued to me
Keeping them here
And it makes no sense at all

They taped over your mouth
Scribbled out the truth with their lies
Your little spies
They taped over your mouth
Scribbled out the truth with their lies
Your little spies

Crush
Crush
Crush
Crush, crush
(Two, three, four!)

Nothing compares to a quiet evening alone
Just the one, two I was just counting on
That never happens
I guess I'm dreaming again
Let's be more than this

If you want to play it like a game
Well, come on, come on, let's play
Cause I'd rather waste my life pretending
Than have to forget you for one whole minute

They taped over your mouth
Scribbled out the truth with their lies
Your little spies
They taped over your mouth
Scribbled out the truth with their lies
Your little spies

Crush
Crush
Crush
Crush, crush
(Two, three, four!)

Nothing compares to a quiet evening alone
Just the one, two I was just counting on
That never happens
I guess I'm dreaming again
Let's be more than this now

Rock and roll, baby
Don't you know that we're all alone now?
I need something to sing about
Rock and roll, hey
Don't you know, baby, we're all alone now?
I need something to sing about
Rock and roll, hey
Don't you know, baby, we're all alone now?
Give me something to sing about

Nothing compares to a quiet evening alone
Just the one, two I was just counting on
That never happens
I guess I'm dreaming again
Let's be more than
No, oh

Nothing compares to a quiet evening alone
Just the one, two I was just counting on
That never happens
I guess I'm dreaming again
Let's be more than
More than this


  
  Potem śpiewałam jeszcze kilka piosenek z karaoke. Po moim występie Josh uznał, że należy mi się taniec oraz lekki odpoczynek. Śpiewanie nie było za bardzo męczące, ale fakt zatańczyć chciałam. Josh włączył jakiś utwór i sam go zaśpiewał.
  Podły oszust. Sam miał niezły głos, a mi kazał śpiewać. Miał szczęście, że teraz to zrobił.
 Zaczął śpiewać wolna piosenkę. Rozpoznałam ją, bo również była puszczana z mojego telefonu. Miałam nadzieję, że się nie rozładuje...
  Śpiewał piosenkę Enrique Iglesiasa "Hero". Była to ulubiona piosenka mojego ojca więc ostatnimi czasy często jej słuchałam...
  On to zrobił specjalnie. Mianowicie chodzi o wybór piosenki przez Josha. Wolna piosenka, wolny taniec... Ja go zabiję.
  Zebrała się przy mnie grupka chłopaków i zaczęłam myśleć jak zabić Josha...
-Mogę prosić.-rozległ się głęboki męski, ochrypły głos za moimi plecami...
  Serce zaczęło mi bić szybciej. Choć nigdy wcześniej nie słyszałam tego głosu domyśliłam się kto stoi za mną...
  Powoli obróciłam się w jego stronę. Miałam odpowiedzieć, ale zabrakło mi tchu więc tylko skinęłam głową. Odciągnął mnie od chłopaków i zaczęliśmy tańczyć. Cały czas patrzył mi w oczy. Czułam jak jego oczy sprawiają, że przechodzą mnie dreszcze. Przyjemne dreszcze. Czułam się bezpieczna, a za razem jakbym trwała w śmiertelnym uścisku. Jakby mógł mnie ochronić przed wszelkim niebezpieczeństwem oraz jakby to on był dla mnie największym zagrożeniem... Po prostu coś ciągnęło mnie do niego. Od tamtej chwili chciałam by mnie nie opuszczał, by ten taniec trwał wiecznie...
-Kiedy przyjechałaś?-zapytał przez co znów przeszedł mnie dreszcz.
  Niezła reakcja na jego głos...
-Eee... Trzy dni temu.-odparłam.
-Przykro mi z powodu twojego ojca.-odparł znienacka.
  Rzuciłam mu zdziwione spojrzenie...
-Jestem ciekawa ile osób wie kim jestem i kim byłam.-odparłam zrezygnowanym tonem.
-To chyba nie jest tajemnicą?-zapytał zdziwiony.
-Nie, nie jest. Po prostu dziwię się swoja sławą tutaj. Jestem tu pierwszy dzień i...
  Spojrzał na mój naszyjnik co go trochę zatkało...
-Co?-zapytałam i sama spojrzałam na naszyjnik.

-Jenna?-zapytał znacząco.
-Tak. Dała mi go dzisiaj. Coś z nim nie tak?-zapytałam zdziwiona..
-Nie nic. Po prostu myślałem, że dostaniesz go trochę później...-powiedział, a usta wykrzywił w prowizoryczny uśmiech.-Do zobaczenia, Ines.-odparł i ulotnił się.
  Obok mnie stanęła Jenna. Uśmiechnęła się znacząco.
-O nie. To tylko taniec.-odparłam...
-Yhy... Takie bajeczki to komu innemu...-odparła mnie i zaczęłyśmy tańczyć do energicznej piosenki.


   Wracałyśmy do domu. Jechałyśmy spokojnie aż do chwili gdy motor Jenny nie poślizgnął się na czymś śliskim... Ja wylądowałam przy drzewie, a Jenna...
   Gdzie do cholery jest Jenna?
_________________________________________________________________________
Heh, trochę późno, ale mam nadzieję, że się podoba.;>  Trochę krótki, ale taki miał być... Następny będzie dłuższy... Serio. Miałam trochę mniej czasu do napisania niż myślałam...
Pozdrawiam.;>

10 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. :3 Bardzo przyjemnie mi się go czytało i już się nie mogę doczekać kolejnego. :P A kiedy go dodasz? :>
    Mam jeszcze dla ciebie radę - rób odstępy między myślnikami. ;)
    I strasznie mnie ciekawi co się stało z Jenną, oraz zaintrygował mnie ten chłopak. ;P
    Paramore? Masz u mnie DUŻEGO plusa. :3
    Pozdrawiam. ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Heh... Dzięki. Następny postaram się dodać jak najszybciej, ale nie potrafię określić tego dokładnie...
    Dzięki za radę.;D
    I dzięki za DUŻEGO plusa.;D Każdy słucha czego lubi, a ja lubię Paramore.;P
    Pozdrawiam.;>

    OdpowiedzUsuń
  3. Spoko, jestem do usług. ;P I poczekam, poczekam. :3
    Haha, proszę bardzo. :D Wiem, wiem, ale mam po prostu słabość do kilku zespołów, w tym Paramore. :P
    Pozdrawiam. ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Hehe, a ja właśnie też.;P

    OdpowiedzUsuń
  5. Niesamowity rozdział i wgl cały blog. Świetnie piszesz i bardzo mi się to podoba. Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział.
    corkamocy.bloog.pl poinf. mnie o nowym rozdziale? Byłabym wdzięczna :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudny rozdział! Zaciekawiłaś mnie. I w dodatku urwane w takim momencie. Czekam na następną notkę i zapraszam do mnie: http://welcometofantasyworld.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo mi się podoba. Wspaniałe poprostu wspaniałe ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Trafiłam niedawno na tego bloga i akurat kiedy przeczytałam że śpiewa parmore - crushcrushcrush sama tego słuchałam ;) - genialny blog dziewczyno oby tak dalej ;D

    OdpowiedzUsuń