sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział 10: Pojedynki i intrygujący zakład

           Trudne początki, co? Może powinnam to ująć inaczej? 

        Radcy zostali poinformowani, kim jestem i z jakiej rodziny pochodzę, dzięki czemu odpuścili mi "test".
Shannon i Orion zapisali się do akademii. Przenieśli się do mojego przedziału. Orion miał mieszkać z Lyonem, a Shannon u mnie.
           Odzyskałam kilka wspomnień. Pamiętałam zabawę z Shannon, jakieś przyjęcie oraz jak mama próbowała się ze mną pożegnać zaraz przed wymazaniem pamięci. Kiedy przypominałam sobie te rzeczy, odczuwałam ból. Tym bardziej bolało, gdy dowiedziałam się, że nie żyją, bo rodzice zginęli na jednej z misji, jaką otrzymywała organizacja, do której należeli.

             Usiadłam na parapecie i zaczęłam przyglądać Avie, bo tak nazwałam, jak się okazało, lisicę. Mogłam trzymać ją w akademiku, bo nie do końca była zwierzęciem.
- Ines... Jestem głodna. - powiedziała lisica wskakując mi na kolana.
             Avie to lisi demon, a one jak najbardziej posługują się ludzkim językiem. Gdy mi to powiedziała zastanawiałam się, dlaczego nie odzywała się od początku. Co więcej, jadła mój ogień. Mogła, ponieważ była moim chowańcem. Pożywiała się również zwykłym jedzeniem, ale mój ogień podobno najbardziej jej smakował.
              Utworzyłam dość duży, błękitny płomień, który unosił się nad moją ręką. Avie zaczęła go połykać, a gdy skończyła zeszła mi z kolan. Wskoczyła na moje łóżko i zasnęła.
              Po chwili do pokoju wróciła Shannon, z dodatkowych zajęć. Cała ich trójka miała nadrobić materiał. Bądź co bądź, sporo ich ominęło. Choć wątpię, by jakoś specjalnie się do tego przykładali. W sumie to się nie dziwię.
             Odczuwałam niepokój, kiedy na nie wychodziła. Naprawdę nie potrafiłam zaufać tej dwójce.  Orion Yosey - demon, wychowany u Szatana, posługujący się potężną magią. Lyon Clive - syn dyrektora, posługujący się równie potężną magią, a do tego potrafi otwierać bramy pomiędzy światami.
- Istna mordęga. Kiedy to się skończy? - westchnęła i opadła na łóżko.
- Nie musisz się martwić. Wraz z zakończeniem roku, czyli za dwa miesiące. - odparłam.
- Żartujesz? - poderwała się i spojrzała na mnie przerażona.
- Czego się tak boisz? Przecież "to tylko zajęcia dodatkowe". - zacytowałam ją.
- Nie denerwuj mnie. Skąd mogłam wiedzieć, że to będzie takie męczące? - ponownie westchnęła.
- A nie mówiłam? Przecież ostrzegałam. - odparłam.
                Odwróciłam głowę w stronę szyby.
- Ej, za tydzień coś dzieje się w akademii? - zapytała. - Kiedy wracałam, słyszałam, jak jacyś ludzie nie mogą się doczekać przyszłego tygodnia.. - opowiedziała.
- Co roku organizują tu Pojedynki. Udział bierze kto chce. Rzucasz komuś wyzwanie, a na specjalnej arenie odbywa się wasza walka. No chyba, że ten, komu rzucisz wyzwanie nie będzie chciał z tobą walczyć. Wtedy nic nie możesz zrobić. Jeżeli będziesz walczyć poza areną, bez względu na wszystko, i ty, i twój przeciwnik zostaniecie ukarani. - opowiedziałam.
- Niezłe. - odparła.
- Taa. Niezłe. - odparłam.
- Będziesz z kimś walczyć? - zapytała.
- Wątpię. A ty masz zamiar. - stwierdziłam widząc, jak się napaliła.
- Nie inaczej. - uśmiechnęła się.
- Z kim? - zapytałam.
- Avie szybko rośnie. - stwierdziła, zmieniając temat.
               A więc tak? Niech ci będzie...
- Lisie demony rosną szybko przez pierwsze kilka dni, a potem stają w miejscu. - odpowiedziałam.
- Nie wiedziałam. A ty skąd o tym wiesz? - zapytała.
- Nie mam tych książek na pokaz. - powiedziałam  i wskazałam na biblioteczkę.
               Shannon podeszła do niej. 

- Sporo ich. Ej, nie mów mi, że wszystkie przeczytałaś. - spojrzała na mnie.
- Nie, zostało mi jeszcze trochę. Ale już jestem przy końcu. - odparłam.
               Kiedy siedziałam tu sama, nie miałam co robić. Zajmowałam się czytaniem. Dowiedziałam się kilku ciekawych infromacji.
- Jesteś ode mnie starsza, a sprawiasz wrażenie młdoszej. - odparłam.
- O dwa lata. Nie rób z tego wielkiej różnicy. - mruknęła otwierając jedną z książek.
               Tak, o dwa lata. Mimo tego nie różniła się ode mnie za wiele. Wbrew pozorom byłyśmy naprawdę podobne.
               Są pomiędzy nami również różnice. Shannon ścięła włosy po szyję, zaraz po wyjściu ze szpitala. Nie lubiła mieć dłuższych włosów. Ja zaś zostałam w długich. No i są różnice w naszych charakterach. Shannon lubi zbliżać się do ludzi, ja wolę trzymać się z boku. Ona jest bardziej wesoła, ja bardziej poważna.
               Przebywając z nią i tak mocno się zmieniłam.
- Ej, jest opisana moja magia. - odparła zaciekawiona i usiadła na łóżku, zagłębiając się w lekturze.
               Usłyszałam pukanie do drzwi. Shannon była całkowicie nieobecna, więc poszłam otworzyć.
               W drzwiach stało kilka dziewczyn.
- Jesteś Ines, prawda? - zapytała jedna.
- Tak. - odparłam.
- Czy jesteś dziewczyną Oriona? - zapytała kolejna.
- Co proszę?! - zapytałam.
               Czy te dziewczyny mają nierówno pod sufitem?
- Czy jesteś...
- Nie, nigdy i w żadnym wypadku. - odpowiedziałam. - Dlaczego w ogóle zadajecie mi takie pytanie?
- No, bo tak słyszałyśmy. - odpowiedziała jedna z nich.
- Nie wiem kto wam opowiada takie bzdury, ale coś podobnego nigdy nie będzie miało miejsca. Nigdy nie zostanę dziewczyną kogoś takiego, jak Orion Yosey...
- Auch, ranisz mnie, Ines. - usłyszałam głos czerwonowłosego, trzymającego rękę na klatce piersiowej, kierującego się w naszą stronę.
- Jakby mnie to interesowało. - odparłam i zamknęłam drzwi.
             Oczywiście otworyły się po chwili i zjawił się w nich Orion.
- Nie pozwalasz sobie na za dużo? - zapytałam mając
 na myśli nie tylko wejście bez pozwolenia.
- Ale Shana mi pozwala, prawda? - zapytał.
              "Shana" to skrót od Shannon, którego używa Orion.
- Shana? - zapytałam. - Mówisz mi, że moja siostra pozwala ci kreować te durne plotki?
            Spojrzałam na nią.
- Jakie plotki? Te o tym, że chodzicie ze sobą? - zapytała, patrząc na mnie.
- Tak. - odparłam.
- Nie, ja mu na to nie pozwalam... To ja je wymyślam i rozpowiadam komu popadnie. - odparła wesoło po czym wróciła do książki.
- Przepraszam... MOŻESZ POWTÓRZYĆ, BO CHYBA NIE DOSŁYSZAŁAM! - ryknęłam na nią.
- Żartuję, żartuję.
 - obroniła się.
- Oj, Ines. Czy tak nie jest wygodniej? - zapytał Orion. - Przecież i tak w końcu będziesz moja. - powiedział i pocałował końcówki moich włosów.
- Dotknij mnie jeszcze raz, a podam cię o napastowanie seksualne. - powiedziałam.
- Przecież jeszcze nic ci nie zrobiłem. - odparł.
- A ja mam to gdzieś. Odwal się ode mnie. A i jeszcze jedno trzymaj swój harem na smyczy. - powiedziałam i minęłam go.
             Usiadłam na łóżku, a Orion wyszedł.
- Nie jesteś za ostra? - zapytała Shannon.
- Dla takiego kogoś, jak on nie można być za ostrym. - prychnęłam.
- On też ma swoje uczucia. - powiedziała.
- Tak, masz rację. Uwielbienie do samego siebie. Ten kretyn myśli, że może mieć wszystko i wszystkich, a jego harem potwierdza jego tok myślenia. Jest żałosny! - powiedziałam, a Shannon zaczęła mi się przyglądać.
- Coś musiało sie stać, że tak go traktujesz. - stwierdziła.
- Próbował mnie zabić? - zapytałam.
            Oczywiście to nie to było jedynym powodem mojej nienawiści wobec niego, ale musiałam jakoś ominąć ten temat. Może i jestem dziecinna, że wściekam się o coś takiego, ale on mnie przecież pocałował. Może nie zachowywałabym się tak gdyby nie fakt
, że był wtedy wewnątrz MARTWEGO CIAŁA! 
- Dobra, po prostu możesz mu trochę odpuścić. Nie mówię, że masz obdarzyć go bezgranicznym zaufaniem, ale badź choć trochę bardziej wyrozumiała. Wykonywał rozkazy. - powiedziała.
- Wątpię, że mi to wyjdzie. - oznajmiłam krótko i wyszłam z pokoju.
            Skierowałam się do mojej sali treningowej.
            Była ogromna. Prawdopodobnie największa sala treningowa w akademii. Należała do mnie, gdyż reszta uczniów, a nawet nauczycieli bała się jej używać, bo była "nawiedzona". Mnie to zbytnio nie interesowało.
            Po chwili poczułam czyjś oddech na plecach. Bardzo dobrze wiedziałam czyj.
- Zgubiłeś się, Lyon? - zapytałam.
            Po tych słowach przypomniałam sobie nasze pierwsze spotkanie. Jeszcze raz zaczęłam się zastanawiać, dlaczego potem mi pomógł.
- Nie bardzo. - odparł.
- Dobrze. W takim razie dokładnie wiesz, jak opuścić to miejsce. Pa, pa. - machnęłam ręką, nie oglądając się za siebie i weszłam w głąb sali.
- Dziwne. Myślałem, że zastanawiało cię dlaczego ci pomogłem. Co jak co, ale to po naszym pierwszym spotkaniu, mogło wydawać się dziwne. - wypowiedział, jakby czytał mi w myślach.
- Chciałabym byś stąd wyszedł. - odwróciłam się w jego stronę.
- A ja będę na tyle uprzejmy, że tego nie zrobię. - uśmiechnął się złośliwie.
- Po co tu przylazłeś? - zapytałam.
- Stęskniłem się. - jego głos przybrał sarkastyczny ton.
- Och, jakie to zachwycające. - postanowiłam przybrać ten sam ton.
- Wiedziałem, że się ucieszysz. - odparł i przybrał inny wyraz twarzy.
- Twoje niedoczekanie. - stwierdziłam, a on w szybkim tempie zbliżył się do mnie.
               W jego mocy, oprócz tego, że nie była słaba, był jeszcze jeden wkurzający fakt. Pozwala mu na błyskawiczne poruszanie się. Przez co był cholernie szybki, a to robiło się nie do zniesienia.
                Przyszpilił mnie do ściany i zbliżył do mnie swoją twarz.
- Twój charakterek zrobił się miększy. - zauważył.
- Chciałbyś. - odgryzłam się.
- Czyżby? Jednak miłość zmienia, nie? - warknął, a moje dłonie zapłonęły.
- Nie jestem dziewczyną tego kretyna! - powiedziałam i wyrwałam się. - Zabiję tego kto puszcza te cholerne bzdury! - krzyknęłam sama do siebie i opuściłam salę.
               Jakoś przeszła mi ochota na trening. Po chwili wróciłam do pokoju. Na moje nieszczęście znów siedział tam Orion.
               Nie odzywając się słowem położyłam się na łóżku.

               Orion przykucnął obok niego.
- Ines, zrobisz coś dla mnie? - zapytał.
- W twoich marzeniach sennych. - odpowiedziałam.
- Okrutne. - odparł.
- Twój pech. - dodałam.
- Ines? - wypowiedział moje imię.
- Czego chcesz? - zapytałam.
- Zaśpiewaj mi. - odparł, a ja spojrzałam na niego, jak na idiotę.
- Nie-do-cze-ka-nie. - wysylabowałam obojętnym tonem.
- Dlaczego? - zapytał.
- Bo tak powiedziałam. A zresztą mówiłam, żebyś się ode mnie odwalił. - przypomniałam.
- Kochana, nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. - szepnął mi do ucha.
- Żebyś się nie zdziwił. - zapewniłam go.
- W takim razie mam pomysł. - oświadczył.
- Nie mam zamiaru słuchać twoich durnych pomysłów. - burknęłam.
- Jeśli ze mną przegrasz zaśpiewasz na koncercie, który odbywa się po Pojedynkach. - zaproponował.
- Huh? Jesteś ode mnie silnieszy, więc zapewniasz sobie łatwe zwycięstwo? - zapytałam złośliwym tonem.
- Nie mówiłem, że chodzi o pojedynek. - dodał.
- To o co? - zapytałam.
               Jakby mnie to interesowało.
- O grę. A dokładniej o zakład. - wyjaśnił. - Do Pojedynków od jutra będzie równo tydzień. Jeśli przez ten czas uzbierasz więcej wyznań miłosnych ode mnie, wygrywasz i nie śpiewasz, jeśli przegrasz zaśpiewasz po Pojedynkach. - opowiedział. - I jak?
               Co? Stawia mi wyzwanie?
-
Jeśli nie dasz rady, rozumiem. Przecież w tak krótki czas, nie możesz zapewnić sobie tylu adoratorów. - wydawało mi się, czy on mnie prowokował?
               Żebyś się nie zdziwił.
- Zrobię to. - odparłam i spostrzegłam triumfalny uśmiech czerwonowłosego. - Ale mam jeszcze coś do dołożenia.
- Słucham. - odparł.
- Jeśli zdobędę tego więcej, odwalisz się ode mnie. - zaproponowałam i wyciągnęłam dłoń w jego stronę.
- Zgoda. - zgodził się i uścinął moją rekę.

____________________________________
Heey. ;P
Tak, jak obiecałam rozdział ukazał się dzisiaj. :D Mam nadzieję, że się podoba.
Co o nim myślicie? Liczę na komentarze.
Pozdrawiam.;>

czwartek, 27 czerwca 2013

Przepraszam!!!

Nie było nowego rodziału ponad miesiąc, za co przepraszam. ;( 
Nie miałam czasu na pisanie, gdyż w końcu nadchodzi koniec roku szkolnego i trzeba było poprawiać oceny.  Ledwo miałam czas na sen, a co dopiero na pisanie. Jednak udało mi się trochę napisać i postaram się dodać kolejny rozdział w ten weekend.;D
Jeszcze raz przepraszam wszystkich czytających. Przepraszam również autorów blogów, które odwiedzam. Mam zamiar nadrobić wszelkie zaległości (wiem już tak pisałam). xD

A tak na marginesie.
Życzę wszystkim udanych i mile spędzonych wakacji!;D Mam nadzieję, że będziecie mieli co wspominać.;P
Pozdrawiam.;>
Neds...