wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział 17: Walka

             Stanęłam naprzeciw Logue z nienawiścią w oczach. Miałam ochotę ją zamordować i sprawić, aby cierpiała przy tym, jak najdłużej.
- Erin Logue i Ines Monaghan. - wypowiedziano nasze nazwiska.
           Przebrana w specjalny strój od razu dokonałam przemiany. Automatycznie rzuciłam się na Erin. Zdążyła jednak się obronić. Nie panowałam nad sobą. Kierował mną gniew.
           Po kilku nieudanych próbach ataku, uspokoiłam się trochę i zaczęłam myśleć. Kiedy chciałam wykonać kolejny ruch... Nie mogłam nic zrobić. Nie mogłam się ruszyć.
           Zaczęło mi piszczeć w głowie. Niemiłosierny dźwięk, który sprawiał mi okropny ból. Nie wiedziałam co to, ale łatwo było się domyślić, że to jedno z zaklęć Logue.
- Boli, wilczku? - zakpiła. - Podpowiem, jeśli wrócisz do wcześniejszej formy nie będzie boleć. Nie chcę walczyć z tobą, jako wilkiem. - odparła.
- No to... masz problem. - powiedziałam z trudem. - Nie mam zamiaru zmieniać formy.
- No weź, nie bądź nudna... Aa, przypomniałam sobie o czymś. Mój czar na twojej przyjaciółecce, będzie trwał jeszcze dwadzieścia trzy godziny. Jestem ciekawa, co mogę kazać jej zrobić w tym czasie... - zaczęła się zastanawiać.
- Nie mieszaj jej... do tego.- nakazałam.
- Bo co? Zawarczysz na mnie? - zaśmiała się.
          Opanowało mnie dziwne uczucie. Rozluźniłam się. Nic mnie nie blokowało. Uczucie pustki, jakby nic nie miało znaczenia. Jakby wszystko się wyciszyło... Cisza przed burzą...
         Nie chciałam zmieniać się z powrotem w człowieka, jednak po chwili całe moje wilcze ciało pokryły płomienie. Parzyły, tak jak wcześniej. Zmieniły moją formę.
         Leżałam na ziemi. Patrzyłam na zaćmione słońce.
        Czytałam, że zaćmienie słońca trwa tutaj o wiele dłużej niż normalnie. Przez wzgląd na otoczenie i tym podobne. Było tam również napisane , że potrafi odmiennie wpływać na nadnaturalnych, albo pomaga niektórych namierzyć.
          Dziwne uczucie narastało. Podniosłam się, chwiejąc. Głowa cały czas skierowana była na zaćmione słońce. Prychnęłam.
- No, no. Coś dotarło do twojej pustej główki? - zapytała Logue.
- Jesteś irytująca. - odparłam, nie zwracając na nią najmniejszej uwagi.
          Erin mnie zaatakowała. Odrzuciło mnie spory kawał. Przeturlałam się po ziemi. Rudowłosa podeszła do mnie i rzuciła jakieś zaklęcie przez, które zaczęłam zwijać się z bólu.
- Eeh, nuda. Wysil się trochę. Wiem, że jesteś silniejsza. - powiedziała kpiąco, kucając i bawiąc się piaskiem.
          Nie miałam zamiaru nic robić. Nie chciałam z nią walczyć, a nawet jeślibym chciała nie miałam jak. Gdy usiłowałam zmienić się w wilka, nie udawało mi się to. Czekałam tylko aż skończy się ta "walka".
          Atakowała mnie z coraz większą siłą.
- No dalej! Chcę zobaczyć twoją prawdziwą siłę. Rusz się w końcu! - zaczęła mnie kopać.
         Uderzyłam dłonią o ziemię, a Erin odleciała spory kawałek.
- Nie denerwuj mnie. - odparłam tylko.
         Nie wytrzymałam, to zaczęło mnie naprawdę denerwować.
         Wstałam. Chciałam zrobić krok do przodu, ale zatrzymałam się.
         Co to było? Nie użyłam ognia. Chwila... Użyłam...
         Kiedy uderzyłam dłonią w ziemię, tuż przed uderzeniem pojawił się na niej płomień, a jego energia odrzuciła moją przeciwniczkę.
         Spojrzałam na dłoń i znów usłyszałam w głowie słowa Lyona. Zagrożenie...
           Erin znów chciała mnie zaatakować.
- Nie, stój! Nie atakuj mnie. - poleciłam jej.
         Zatrzymała się.
- A to niby dlaczego? - zapytała. - Całkiem cię pogięło? - zaatakowała.
         Przede mną powstała ściana ognia. Nie rozumiałam o co chodzi. Ja nic nie zrobiłam...
         Po chwili ściana zaczęła rozpadać się małymi kawałkami w stronę Logue.
         Co tu się dzieje?
         
Poczułam czyjąś obecność. Rozejrzałam się. To nie było normalne...
- Tylko ty... - usłyszałam czyjś szept nad uchem.
         Obróciłam głowę w stronę szeptu. Ujrzałam mężczyznę... Bardzo młodego, można by powiedzieć, że miał nie więcej jak dwadzieścia lat. Miał długie czarne włosy i... małe rogi? Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech.
- Tylko ty mnie widzisz, dlatego nie rozglądaj się tak... Moja mała Daemon. - przytulił mnie, a ja zrozumiałam kto to jest.

_______________________________________________
Rozdział krótki i po dość długim czasie, za co przepraszam. TT-TT
Chyba co rozdział będę was zasypywać moimi przeprosinami, jestem beznadziejna... Ale mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza. xD
Wow! Ponad 11 000 wyświetleń, normalnie nie wierzę. Jestem za to mega wdzięczna. Uwielbiam was. Ja na swoim miejscu już dawno przestałabym czytać tego bloga. ;D
Bardzo wam dziękuję za komentarze i uwagi, które bardzo mi pomagają.
Jeszcze raz przepraszam i pozdrawiam.;>