środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział 8 - Dwa światy...

  Moje ciało ogarnęło dziwne uczucie. Znałam tę dziewczynę tylko nie potrafiłam jej sobie przypomnieć.
- Zemszczę się. - powiedziała, a przed moimi oczami ukazała się pewna scena.
       Sprawię, że będziesz cierpieć. Zobaczysz, zemszczę się! - usłyszałam jej słowa.
        Dla-Dlaczego? Co... się stało? Jak w ogóle mogłam zapomnieć coś takiego? 
        Spojrzałam na nią zszokowana. Jednak ból był silniejszy niż przypuszczałam i opadłam na kolana.
- Oj, Ines. Skoro jesteś w takim stanie, to nie będę miała żadnej zabawy. Trudno, musi wystarczyć satysfakcja, że cierpisz. Tak, jak ja cierpiałam. Pamiętam, jak ciągle powtarzałaś mi, że jestem dla ciebie, jak siostra. Ciągle zastanawiam się dlaczego nikt nie powiedział ci, że jesteśmy siostrami. Moja, młodsza bliźniaczka, która wyrządziła mi tyle bólu. Tyle cierpień. Nawet podczas gdy ty miałaś wspaniałe życie u Monaghanów, ja byłam traktowana, jak pies, u Crossów. - prychnęła i wykrzywiła usta w niesmaku.
          Posoka ciągle kapała z moich oczu. Spuściłam głowę. Nie wiedziałam co mam zrobić.
          Siostra? Bliźniaczka? Co zrobiłam? Dlaczego tak mnie nienawidzi? Czemu do cholery nic nie pamiętam? Dlaczego nie pamiętam własnej siostry?
         
Po chwili znalazła się przede mną. Wbiłam palce w ziemię.
         Ukazała mi się kolejna scena. Jakaś kobieta i  ta dziewczyna stały przy mnie.
         - Ines. Zrobisz to? Uwolnisz Shannon od tego brzemienia? Weźmiesz to na siebie?
         - Przyrzekam...
          Co to miało być? Shannon? To jej imię? Jakie brzemię? O co tu chodzi?

          Koniec. Nie dam rady... Nie wytrzymam już dłużej.       
         Poczułam na plecach czyjąś dłoń.
- Złap mnie za dłonie. - to był głos tego blondyna.
          Potrząsnęłam głową przecząco.
- Głupia. - powiedział i zbliżył się do mojego ucha. - Jeśli to uwolnisz, stracisz kontrolę. - szepnął.
          Spojrzałam na niego zdziwiona. Wie?
         
Złapałam jego dłonie i nie potrafiłam zapanować nad siłą. Po chwili poczułam, jak moja energia przechodzi na niego.
- Shannon, następnym razem, po prostu mnie zabij. - powiedziałam do dziewczyny i wszystko zaczęło się rozmazywać.

          Słońce zaczęło zbliżać się ku zachodowi. Stałam na pięknej polanie, pokrytej wielobarwną florą. Niedaleko znajdowała się równie piękna świątynia. Dwie, można powiedzieć identyczne białowłose dziewczynki, ubrane w białe sukienki, biegły stamtąd w moją stronę.
- Dzień dobry, ładna pani. - powiedziała jedna z nich dźwięcznym głosikiem.
- Gdzie ja jestem? - zapytałam.
- W Nevar. - odparła druga.
- Gdzie? - zapytałam, nie wiedząc co to jest.
- W świecie, do którego nadnaturalni odchodzą po śmierci. - powiedziały równo.
- Po śmierci? Czyli ja...
- Nie jesteśmy pewne. - odparła jedna.
          Złapały mnie za dłonie i lekko pociągnęły za sobą. Dotarłyśmy do  świątyni. Stanęłam przed wielkimi, drewnianymi drzwiami, które uchyliły się przede mną. Weszłam do środka. Na drugim końcu świątyni, siedział ktoś odwrócony do mnie plecami. Udałam się w jego kierunku. Była to piękna kobieta, o długich błękitnych włosach, ubrana w równie piękną suknię. Uśmiechnęła się do mnie serdecznie.
- Co tu robisz, Aare? - zapytała.
- Aare? - dlaczego użyła mojego drugiego imienia?
- W Egeiroc zwą cię Ines, prawda? - raczej stwierdziła, niżeli zapytała.
- Egeiroc?
- Świecie, w którym żyje się przed śmiercią. - wyjaśniła.
- Czyli jednak nie żyję? - zapytałam.
- Nie jestem pewna. - powiedziała. - Nie wyczuwam byś w Egeiroc przestała istnieć, ale jesteś tutaj, co oznaczałoby twoją śmierć. Nie wiem co powiedzieć na ten temat. To mocno skomplikowane. - powiedziała, wzdychając.
- Kim jesteś? - zapytałam.
- Jestem Ecres, rządzę Nevar. Utrzymuję równowagę pomiędzy światem żywych a umarłych. - wyjaśniła.
- Skąd mnie znasz? - zapytałam.
- Przybyłaś do mojego świata, więc nie możesz być mi obca. - odparła. - Usiądź. - dodała wskazując miejsce obok siebie. - Twoja obecność tutaj jest dziwna. Nie wiem co ją spowodowało, ale wiem, że w Egeiroc możesz mieć poważne kłopoty z utrzymaniem życia póki tu jesteś. Jednak nie mam pojęcia, jak z powrotem przywrócić cię na tamten świat. - powiedziała.
         Usłyszałam kroki. Obróciłam głowę w stronę ich pochodzenia. Moim oczom ukazał się czerwonowłosy chłopak o czarnych oczach, ubrany w czarne spodnie oraz płaszcz i czerwoną koszulę. Wstałam i odeszłam kilka kroków od błękitnowłosej.
- Mmm... Cóż za niespodziewane spotkanie. Nigdy nie sądziłem, że będę mógł znów się z tobą zobaczyć. - powiedział, zbliżając się do mnie.
          Ten głos. Znam go. Tylko skąd?
          Był jakiś metr przede ma i ciągle się zbliżał? Co to niby miało być?
          Pomiędzy nami pojawiła się prawie przezroczysta tarcza.
- Przykro mi Orion, ale ona będzie jedyną dziewczyną, do której nie pozwolę ci się zbliżyć. Masz ich sporo, więc ją możesz sobie odpuścić. - powiedziała Ecres, utrzymując rękę na wprost siebie.
- Huh. Jesteś okrutna. - odparł i cofnął się kilka kroków, a tarcza wygasła.
- Złe wychowanie daje się we znaki. Jeśli nadal masz zamiar jakoś współgrać z otoczeniem powinieneś porzucić zachowanie, jakiego nabyłeś w piekle. -powiedziała błękitnowłosa.
           Piekle. Czyli tak, jak myślałam. Nie chcę być w jego towarzystwie ani chwili dłużej.
 - Przeszkadzam? - przerwałam.
- Wybacz, on jest naprawdę denerwujący... Chwila. Mam pomysł, który może się zrównać się z rzeczywistością. - powiedziała, uśmiechając się do mnie i do tego chłopaka. - Orion może przenosić się z Egeiroc do Nevar i na odwrót. Mógłby zabrać cię do Egeiroc, ale mam obawy puszczać cię z nim samą... Wiem! - powiedziała i użyła gwizdka.
           Dwa przeciągłe dźwięki i do sali wszedł biały dziewięcio-ogonowy lis o błękitnych oczach zwróconych ku mnie.
- To lisi demon. Od teraz należy do ciebie. Będzie cię chronić. - odparła Ecres, a lis wesoło kiwnął głową.
           Uśmiechnęłam się. Nie byłam wielbicielką słodkich zwierząt, ale on wyrastał ponad wszelkie wymagania. Tylko chwila, on ma mnie ochraniać?
           Spojrzałam zdziwiona na Ecres.
- Heh. Wiem, jakie sprawia wrażenie, ale jest naprawdę potężny. Chciałabym ci to zademonstrować, ale niestety nie ma na to czasu. Orion, jak szybkie tempo potrafisz osiągnąć na przejściu? - zapytała.
- Wystarczające. - powiedział. - Idziemy. -powiedział podchodząc do drzwi.
- Do zobaczenia, Ines. - powiedziała na pożegnanie.
- Do zobaczenia. - odpowiedziałam i poszłam za chłopakiem.
              Nie wiem, w jaki sposób mijał tutaj czas, ale gdy wyszłam ze świątyni, było całkiem ciemno. Biorąc pod uwagę to, że w jej środku spędziłam kilka minut, a gdy wchodziłam, nie zapowiadało się na tak szybki zmierzch, mija naprawdę szybko.
 - Nie mogę uwierzyć, że naprawdę dała ci tego lisa. - powiedział, na co ja tylko prychnęłam.
              Jakoś nie miałam ochoty z nim o niczym rozmawiać. Chyba to pojął, bo nie odezwał się już ani słowem.
              Znaleźliśmy się na polanie i nie była taka, jak wcześniej. Zacznijmy od tego, że to nawet nie była polana. Wyglądem przypominała raczej stary, zaniedbany, opuszczony dworek. Nie obyło się bez bramy, która stała na samym jej środku. Wszędzie unosiła się gęsta mgła.
- Czy chcesz czy nie, musisz złapać mnie za rękę, bo utkniesz w próżni. Lisa weź na ręce i trzymaj mocno. - powiedział, a ja wykonałam co powiedział.
               Nie do końca wiedziałam czym jest próżnia, ale głupi domyśliłby się, że ma to związek z przestrzenią pomiędzy światem żywych i umarłych. A raczej jest tą przestrzenią.

              Ocknęłam się obok czerwonowłosego na terenie Akademii. Szybko podniosłam się, ale nie był to dobry pomysł, bo od razu upadłam. Dla mojego nieszczęścia leżałam teraz na Orionie.
- Śmiała jesteś. - powiedział, patrząc mi w oczy. - Po przejściu zostaje mało energii, więc nie można wykonywać takich ruchów. Byłem pewny, że to oczywiste, ale jednak się myliłem. - powiedział.
- Sugerujesz coś? - zapytałam, wiedząc, co ma na myśli.
- Nie śmiałbym. - powiedział sarkastycznie. - Ładnie pachniesz. - odparł.
- Co to miało być? - zapytałam, próbując wstać.
- Nie ponawiaj ciągle prób, bo nie odzyskasz energii i spędzimy tak całą noc. - powiedział uśmiechając się.
              Pogłaskał mnie po głowie. Chwila.
- Ty masz wystarczająco energii, by wstać i...
- Nie zapominaj, że to ty na mnie leżysz i jakoś mi to nie przeszkadza. - odparł uśmiechając się. - Najszybszym sposobem odzyskania energii jest sen.
- I niby w jaki sposób mam zasnąć? - zapytałam.
- Śpij. Nic ci nie będzie, obiecuję. - powiedział z poważnym wyrazem twarzy.
- Mam ci uwierzyć? Mam uwierzyć osobie, która chce mnie zabić? - zapytałam z wyrzutem.
- Jesteś bystrzejsza niż się wydajesz. Jednak mylisz się. Nie chcę cię zabić i nigdy nie chciałem. Wykonywałem rozkazy bez swojej woli, jednak zrozumiałem, że to ja muszę decydować o tym co robię. - powiedział. - Nie ufaj mi, jeśli nie chcesz. Sam również bym sobie nie ufał, będąc w twojej sytuacji. Przecież ciągle mam w sobie jego krew. Krew Szatana. - odparł głosem pełnym smutku.
              Zaczął się podnosić, podnosząc również mnie.
- Odzyskałaś trochę energii, ale nie zapominaj, że jesteś prawie jak duch. Masz tylko zarys ciała i jeśli szybko nie wrócisz do swego ciała, może się to źle skończyć. Au... Dobrze, dobrze. Już ją stawiam. - usłyszałam, kiedy lis zadrapał jego ramię.
              Orion postawił mnie, a lis stanął pomiędzy nami.
- Chyba nie bardzo cię lubi. - stwierdziłam i cicho się zaśmiałam.
- Teraz był po prostu zazdrosny, że to ja zająłem się jego panią. - powiedział.
- Jeśli to cię rekompensuje. Dobra. Idziemy? - zapytałam.
- Panie przodem. - odparł szarmancko, wskazując ręką budynek Akademii.
- To na mnie nie zadziała. - westchnęłam, mijając go.
              Kątem oka zobaczyłam jego uśmiech. Wyrażający tyle co: "Zobaczymy".

                             ______________________________________


Dobra. No to zaczynamy od wielkich, wielkich, naprawdę wielkich przeprosin. A więc... PRZEPRASZAM! Ta przerwa jest powalająca.
Dobra, dużo pisała nie będę. Jestem naprawdę wdzięczna za wszystkie wasze komentarze. Cieszę się, że komuś podoba się to co piszę.
Pozdrawiam.;>