wtorek, 19 marca 2013

Rozdział 6 - Życie w Akademii Louge

Minęły trzy miesiące. Po wstąpieniu w progi Akademii, zostałam sama. Dyrektor wyraźnie dał do zrozumienia, że jest to elitarna szkoła, do której nie zapisze się kto chce. By być jej uczniem trzeba być zaproszonym nadnaturalnym. No, można też się do niej wkupić, ale również tylko jeśli masz jakieś moce. Ja zaś jestem tu "specjalną" uczennicą (czytaj " jestem tu tylko i wyłącznie, ze względu na moce, które są zagrożeniem dla wszystkich"). O mojej "specjalności" nie wiedzieli uczniowie, a nawet większość nauczycieli.
   W każdym bądź razie, to nadal szkoła. Muszę chodzić na masę zajęć, a jutro rozpoczynam jeszcze, zajęcia dodatkowe. Mam mało czasu dla siebie, a będę miała jeszcze mniej, co mnie cieszy. No, bo niby co miałabym robić w czasie wolnym? Do nikogo się nie odzywam, nie zawieram żadnych znajomości i jest mi z tym cudownie. Nie chcę się do nikogo zbliżać i wiem, że jest to najlepsze posunięcie.
    Wyjrzałam przez okno. Słońce już dawno ustąpiło miejsca księżycowi, którego tarcza rozświetlała ciemne niebo. Już od pierwszej przemiany nie miał nade mną władzy, a teraz również nic się nie zmieniło. Byłam jedna z niewielu zmiennych, potrafiła władać nad wewnętrznym wilkiem.
    Usłyszałam śmiech, który należeć mógł tylko do jednej osoby.
    Erin Louge.
   
Hm... Jakby tu ją opisać? Wysoka, szczupła, zielonooka, rudowłosa, jędza, która jest córką założyciela Akademii. Za zadanie wyznaczyła sobie uprzykrzanie życia innym osobom, gdyż nie według niej nie są godni do takiego zaszczytu, jak życie z nią w jednej szkole. Taa, cóż za zaszczyt! Jestem w tej samej klasie co ona...
   
Jej najważniejszym zadaniem jest ponawianie prób zmuszenia mnie do pojedynku. Chce to zrobić, bo słyszała od kogoś, że nie może mnie lekceważyć. Nie ruszają mnie jej docinki, bo nie raz słyszałam gorsze od osób bardziej kompetentnych niż ona. Nawet kilka razy mnie atakowała, ale potrafiłam uniknąć każdego ataku. Co niestety ją jeszcze bardziej podekscytowało. Ona jest psychicznie chora.
    Westchnęłam i zmieniłam pozycję z leżącej na siedzącą. Później jednak wstałam i zaczęłam chodzić po pokoju , w którym mieszkałam.
     Jego ciemno-niebieskie ściany zlewały się z kolorem nieba. Dębowe meble idealnie do nich pasowały. Obok wielkiego okna z parapetem do siedzenia, stała rozciągająca się na cała ścianę biblioteczka, zapełniona różnymi księgami, które w większości służyły do nauki. Naprzeciw niej ustawione było spore biurko, a po jego prawej stronie, również nie mała, szafa. Choć tak naprawdę zastanawiałam się po co jest taka duża, skoro moje jedyne ciuchy tutaj to mundurki i bielizna. Nie miałam możliwości wziąć czegoś więcej. Dostałam również kilka rzeczy, które miały służyć za stroje do ćwiczeń.
      Wyszłam z pokoju. Skierowałam się na szkolny dziedziniec. Było to moje ulubione miejsce w całej Akademii. Usiadłam i westchnęłam. Rozpoczęła się już wiosna więc było dość ciepło, mimo, że było późno. Zamknęłam powieki. Do moich uszu dobiegła piękna melodia. Wstałam i zaczęłam za nią podążać. Postawiła mnie przed drzwiami jednego z Zakazanych Pokoi. Były to miejsca, do których nie mieli wstępu uczniowie, a za wejście na ich teren otrzymywano kary. Mnie jednak nie bardzo to ruszało. Uchyliłam spore, starannie zdobione drzwi, a muzyka stała się jeszcze wyraźniejsza. Również cicho weszłam do środka. Nie zamykałam drzwi, bo nie wiedziałam, czy nie będę musiała opuścić tego pomieszczenia w pośpiechu, a ponowne ich otwarcie nie należałoby do zbyt szybkich.
       Przede mną stał biały, błyszczący fortepian, a przy nim ubrany, w ten sam kolor, blondyn. Przymknęłam powieki, a muzyka zatrzymała się. Otworzyłam oczy i odskoczyłam w tył. Para błyszczących oczu o odcieniu indygo. Chciałam się jeszcze cofnąć, ale uniemożliwiła mi to ściana. Widziałam w jego spojrzeniu coś dziwnego, dlatego nie chciałam znajdować jego. Był starszy ode mnie nie więcej niż dwa lata, co oznaczało, że nadal jest uczniem.
- Zgubiłaś się? - usłyszałam jego głos.
- A wyglądam jakbym się zgubiła? - odparłam.
- Nie jestem co do tego pewny, ale do tego, że jesteś przerażona, nie muszę być. - powiedział i zbliżył się. - Uczniowie nie mają tu wstępu. Co tu robisz? - jego głos był zdecydowany.
- I kto to mówi. Sam również jesteś uczniem. - rzuciłam.
- Nie uzyskałem odpowiedzi na pytanie. - odparł zirytowany.
- I nie uzyskasz. - burknęłam i odsunęłam go od siebie, kierując się do drzwi.
- Wiesz co grozi po wstępie tutaj? - zapytał.
- Już teraz możesz iść i komuś powiedzieć o tym, że tu byłam. Nie obchodzi mnie to. - powiedziałam i wyszłam z pomieszczenia.
      Skierowałam się do mojego pokoju. Skorzystałam z mojej łazienki, która była jedyną prywatną, i położyłam się na łóżku.
      Niby nie wiem kim jest, no, ale czemu pytał czy znam konsekwencje wstępu do Zakazanego Pokoju, skoro sam też tam był. Fakt wcale mnie one nie interesowały, bo nawet jeśli mnie wyrzucą to będzie mi na rękę, ale on też tam był i nie wyglądał na kogoś komu się tu nie podoba. Nie obawiał się, że komuś powiem o jego obecności w tamtym miejscu, ale sama jestem zdania, że nie wyglądam na kogoś kto obrabia wszystkich za ich plecami, tak więc nie miał się czego obawiać. Choć czy on powie komuś, że tam byłam? Wątpię, ale mogę się mylić. Z resztą co mnie to obchodzi? Jak chce, niech gada, przecież mi to pasuje.
       
Zanim zasnęłam kilka razy odtwarzałam sobie w myślach tamtą scenę. Ten jego głos, to spojrzenie. Myślałam, że eksploduję. Nikt nie potrafił wyprowadzić mnie z równowagi, tym co tak naprawdę mnie nie interesowało. Boże, na dodatek nie dawało mi to spokoju. Zdążyłam nawet wyrzucić z łóżka wszystkie poduszki, po czym postanowiłam, że nie będę się niczym przejmować.

         Poczułam, jak po twarzy błąkają się promienie słońca. Uchyliłam lekko powieki i przetarłam zaspane oczy. Wygrzebałam się z łóżka i podeszłam do okna, które otworzyłam. Było naprawdę ciepło, co zachęciło mnie do szybszych ruchów. Stanęłam przed szafą, z której wyciągnęłam szkolny strój.
         Był to biały żakiet, czarna koszula na guziki, a do tego biały krawat na gumkę, biała spódnica sięgająca połowy ud, brązowe zakolanówki i moje czarne trampki, za które codziennie otrzymywałam karę, gdyż powinnam ubrać dobrane do mundurka baleriny, czego nie miałam zamiaru robić.
         Poszłam do łazienki, gdzie ukończyłam poranną toaletę. Wróciłam do pokoju zgarnęłam moja czarną torbę na ramię i wyszłam. Na korytarzu tak, jak zawsze roiło się od osób, które spieszyły się na zajęcia, mimo, że zostało do nich jakieś dziesięć minut. Przeszłam przez długi korytarz, na którego końcu od razu dostrzegłam Erin pastwiącą się nad jakimś młodziakiem. Ogólnie by mnie to nie ruszało, ale tym razem chciała posunąć się za daleko. Ona miała zamiar zaatakować to dziecko. Szybko stanęłam pomiędzy nimi, przyjmując atak na siebie. Była to jakiegoś rodzaju magiczna sztuczka, gdyż u Erin nikt nie określił do końca jej zdolności, choć mimo tego podobno już była najsilniejszą dziewczyną w Akademii.W tym momencie jakby wszystko się zatrzymało. Ruch na korytarzu ustał, a ludzie przyglądali się zaistniałej sytuacji.
- Teraz wzięłaś się za dzieci? Satysfakcjonuje cię wygrana z początkującymi? A myślałam, że masz choć trochę godności. - powiedziałam obojętnym tonem.
- Nie wtrącaj się, Monaghan. To nie twoja sprawa. - warknęła rudowłosa.
- Jak najbardziej moja. To, że nikt ci się nie stawia, nie oznacza, że ja tego nie zrobię. Nie pozwolę ci na takie traktowanie dzieci. - mnie samą dziwiło, że przy takiej wypowiedzi mogę mieć tak obojętny głos.
- Czyżby? Sugerujesz coś? Skoro uważasz, że możesz mi się postawić, to czemu nigdy nie ujawniasz swojej mocy? Jesteś zmienną, ale nie tylko. Prawda? Jesteś na to wszystko zbyt odporna. Może pokażesz mi swoją moc w pojedynku? - powiedziała próbując mnie sprowokować.
      Bardzo pragnęłam pojedynku z nią, ale jeśli ujawniłabym moje moce, możliwa byłaby diametralna zmiana wszystkich nadnaturalnych w, rządne zabicia lub oddania piekielnemu synalkowi, bestie. Tak więc nie mogłam tego zrobić.
- Mieszasz marzenia z rzeczywistością, Louge. - ton głosu nie zmienił się.
- Tchórzysz? - zapytała z sarkazmem. - Jak inaczej chcesz mnie powstrzymać?
- Po prostu nie mam zamiaru tracić czasu na kogoś takiego jak ty. - powiedziałam, jednak Erin nie miała zamiaru odpuścić.
- Na kogoś takiego jak ja? Czyli stawiasz siebie nade mną? - zapytała z pogardą.
- Nie wnikam w twoje rozumowanie. - odwróciłam się do dziewczynki. - Wszystko okay? - zapytałam miłym głosem.
     Pokiwała twierdząco główką.
- Nie lekceważ mnie... - odparła i użyła kolejnej sztuczki.
     Miałam dość. Nie wytrzymałam. Odwróciłam i w szybkim tempie przyszpiliłam ja do ściany.
- Teraz posłuchaj mnie uważnie. Nie wiem co roi się w twojej rudej główce, ale wiedz, że ze mną tak łatwo ci nie pójdzie. Mówiłam już, nie rozumiem postępowania innych, ale ja się nie będę przed tobą uginać. Więc radzę daruj sobie. - odparłam i znów odwróciłam się od Erin. - A tak na przyszłość. Użyj jakichś lepszych sztuczek, które choć trochę będą przypominały atak.
      Uśmiechnęłam się do dziewczynki. Ona patrzyła na mnie z niepokojem.
- Nie musisz się mnie bać. Nic ci nie zrobię. Chodź zaprowadzę cię na zajęcia. - odparła, a dziewczynka złapała mnie za rękę.
      Miała nie więcej niż sześć lat, przez co tym bardziej czułam pogardę do Erin. Jak ona mogła atakować tak małe dzieci.
- Dziękuję. - odparła cicho gdy staliśmy przed wejściem do sali.
- Nie ma za co. To obowiązek bronić młodszych. - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Ale tylko ty mnie broniłaś. Nie boisz się tej dziewczyny? - zapytała.
- Nie. - odparłam krótko.
- Dlaczego? Wszyscy się jej boją, więc czemu ty nie? - zapytała zdziwiona.
- Jestem pewna, że nie wszyscy. Erin nie jest warta strachu. - powiedziałam.
- Chciałabym być taka jak ty. Pewnie niczego się nie boisz. - powiedziała z podziwem.
- Mylisz się. Boję się wielu rzeczy. - powiedziała.
      No, na przykład tego, że znów stracę kontrolę i obrócę wszystko w proch.
- Czego? - zapytała.
      I co mam jej odpowiedzieć?- Ciemności. - wymyśliłam na szybko. - Wyobraźnia potrafi mi płatać niezłe figle, gdy jest ciemno.
     Tak naprawdę ciemności bałam się gdy byłam mała. Pamiętam, że zawsze tata musiał mnie uspakajać.
- Dobrze. Zajęcia już się zaczęły. Wchodzimy? - zapytałam.
- Wejdziesz ze mną? - zapytała radośnie.
- Jasne. Czemu miałabym tego nie zrobić? - udzielił mi się jej entuzjazm.
      Weszłyśmy do środka, gdzie powitała nas uśmiechem nauczycielka. "Nas" dokładniej mówiąc tą dziewczynkę. Mnie zmroziła wzrokiem. Nakazała jej usiąść i skierowała się do mnie.
- Coś jej zrobiłaś? Zostaniesz zgłoszona do dyrektora. - powiedziała zimnym tonem.
- Proszę bardzo. - powiedziałam i opuściłam pomieszczenie.
        Nauczycielka ta, jako jedna z niewielu znała moją tajemnicę, dlatego nie odnosiła się do mnie zbyt gładko. Na początku reagowałam na tego typu słowa, ale potem uznałam, że nie ma to sensu. Nawet jeśli nie zrobiłam nic wartego kary i tak ją dostawałam. Nie od dyrektora, bo dopóki nie wybucham ogniem nie interesuje go moje istnienie, lecz od nauczycieli, którzy zapoznani byli z moją sytuacją. Co prawda kilku z nich wstawia się za mną, ale jest to mniejszość więc nie ma o czym mówić.
        Skierowałam się do sali, w której odbywały się moje zajęcia. Gdy weszłam do środka powitał mnie oschły ton nauczyciela.
- Jak długo mam na ciebie czekać? Zajmij miejsce. - odparł.
        Usiadłam. Wysłuchałam co ma do powiedzenia na temat kontrolowania swoich zdolności, po czym przestałam zwracać na niego uwagę. W tych zajęciach interesowała mnie tylko nauka kontroli w praktyce, a czasem również w teorii.
        Pod koniec zajęć do sali wszedł chłopak z rady uczniów. Chyba oczywiste po co.
- Ines Monaghan, do dyrektora. - powiedział.
         Wstałam i wyszłam za nim z sali. Kilka minut później byliśmy w gabinecie dyrektora.
- Usiądź. - powiedział starszy mężczyzna.
- Co zrobiłam? - zapytałam kpiąco.
- Obroniłaś moją siostrzenicę. - spojrzałam zdziwiona na starca.
- Skąd pan wie? - zapytałam.
- Znów chciałaś nie ujawniać swoich dobrych czynów. - stwierdził. - Lubisz otrzymywać kary, co?
- Nie powinno to pana interesować. - odparłam spokojnie.
- A wręcz przeciwnie. Czemu nigdy nie uświadamiasz innym, że to co robisz jest dobre? Pozwalasz im trwać w swoich racjach, przy czym ciągle dajesz im sobą pomiatać. - powiedział.
- Nikomu na to nie pozwalam. Kary otrzymuję zgodnie z tym czego chcą nauczyciele. Na początku walczyłam o wiarę, lecz dyskryminacja przybrała poziom, którego nie mam już sił przekroczyć. -powiedziałam.
- Tak, masz rację. Dyskryminacja w tej Akademii wystąpiła po raz pierwszy od bardzo wielu lat. I na dodatek w tym samym przypadku. Bardzo dawno temu, w tej szkole, pojawił się nadnaturalny, który był taki jak ty. Jednak wtedy jego zbrodnia była o wiele gorsza. Pokazał jednak swoje męstwo po przez uratowanie świata, poświęcając siebie. Był chwalony długi czas, ale później stawał się obiektem drwin. Nie chciano chwalić komuś, kto uchronił świat przed zniszczeniem przez własną zbrodnię. Uważano, że był to jego obowiązek i nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Jednak gdy świat stanął w podobnych zagrożeniu, modlono się, by im pomógł. Jakimś cudem udało im się przyzwać jego ducha, który ponownie uratował świat. Tym razem zażądał, by bardziej zastanawiali się nad tym co czują. Wyśmiewali go, a potem błagali o jego pomoc. - opowiedział.
- I co to ma wspólnego ze mną i moją postawą? -zapytałam zirytowana.
- Nie powinnaś pozwalać komuś karać się za dobre uczynki. Masz naprawdę ciekawą osobowość. Gdybyś uratowała świat, a wszyscy by to widzieli, nie przyznałabyś się, a gdyby chcąc cię sprawdzić wyznaczyli ci karę, ty przyjęłabyś ją bez chwili wahania. - stwierdził.
- Może. - odparłam.
- Liczę, że w końcu zrozumiesz, że nie powinnaś przyjmować kar za tego typu rzeczy. - uśmiechnął się. - Wiem, że mogłaś mieć mnie za wrednego starca, którego nic nie interesuje, ale przez ten cały czas musiałem obserwować twoje zachowania w różnych sytuacjach. - powiedział.
      W tym momencie drzwi za mną otworzyły się. Nie widziałam ich, ale trudno było nie usłyszeć tych skrzypnięć.
- Ojcze już... - usłyszałam znajomy głos.
       Należał do tego chłopaka, którego spotkałam w Zakazanym Pokoju. Przyglądałam się jemu, a on przyglądał się mnie.
- Już wszystko gotowe. - dokończył.
- Wspaniale. Idziemy. - powiedział do mnie.

- Ona też idzie? - zapytał zdziwiony chłopak.
- Ona jest tam gościem honorowym. - odparł radośnie starzec.

________________________________
Jest dłuższy niż poprzedni i byłby jeszcze dłuższy, ale wolałam, by zostawić go takim jaki jest teraz.;P
Hm... Co by tu jeszcze? W zasadzie to nie mam już nic do powiedzenia oprócz oczywiście podziękowania wam, za czytanie mojego opowiadania.;P Jestem naprawdę za to wdzięczna. Jeśli nie sprawi to kłopotu miałbym jeszcze prośbę. Czy moglibyście zostawić komentarz po sobie? Obojętnie jaki.
     
   

13 komentarzy:

  1. He he, na każdy blog jaki wejde pisze o zost. komów (na moim też) xD
    Rozdział świetny i kurcze, czemu skończyłaś teraz?!
    Gdzie oni idą?! Co się dzieje?! Dodaj choć szybko nowy rozdział. Nie daj mi czekać :P
    A błędów nie zauważyłam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć. RozdzIał wyszedł fantastycznie. Dobrze się go czyta i jest bardzo ciekawy. Co do zostawienia komentarzy pod blogiem, popieram. Wyświetlenia to jedna sprawa, ale jednak prawdziwym odzwierciedleniem ilości czytelników są komentarze, dlatego ja też stosuję tą filozofię.
    Podsumowując: z niecierpliwością czekam na kolejny i zapraszam do siebie.

    Pozdrawiam
    Cerber z Trójmiasta

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja czytam. Jest super! Pisz dalej, i jak najwięcej. Uwielbiam to. :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominuję cię do Liebster Award. Więcej informacji na--> http://the-howl-of-wolves.blogspot.com/2013/03/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja znalazłam bloga dzisiaj, ale już bardzo mi się podoba. Jak tylko zauważę nową notkę będę dodawać komcia. Pozdrawiam i zapraszam do mnie.
    wladczyni-mocy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. MATKO ! Jak ty piękne piszesz...
    http://chomik69.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Brakuje dużo przecinków , staraj się pisać wszystkie rozdziały tej samej długości i trohe to wszystko za skomplikowane

    OdpowiedzUsuń
  9. Musiałaś zrobić taką przerę? To jest złe. ;D Mam nadzieję że następny rozdział pojawi się szybko. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej,
    chciałabym nominować Cię do nagrody The Versatile Blogger.
    Więcej informacji w zakładce na http://vfampirka0.blogspot.com/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny, świetny i jeszcze raz świetny rozdział :) W każdej szkole znajdzie się ktoś kto lubi się znęcać nad młodszymi :/ No przykre ale prawdziwe :/
    Tylko osoba kompletnie pozbawiona rozumu nie doceniłaby tego co piszesz :)
    Pozdrawiam i czeka na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  12. An impressive share! I have just forwarded this onto a
    co-worker who had been conducting a little homework on this.
    And he in fact ordered me breakfast because I found it for him.

    .. lol. So let me reword this.... Thanks for the meal!
    ! But yeah, thanx for spending some time to talk about this matter here on your web site.


    Also visit my weblog - acoustic guitar a chord

    OdpowiedzUsuń