sobota, 29 marca 2014

Rozdział 19: Noce i dnie

           Siedziałam w sali 109, przeglądając jakąś książkę, którą wręczyła mi Mariell. Była o halucynacjach jakie może wywołać zaćmienie, ale również o innych rzeczach związanych z Mroczną Rasą.
           Nie wiem, kiedy ani dlaczego zostaliśmy tak nazwani. I nie jestem pewna, czy chciałabym się tego dowiedzieć.
           Westchnęłam i odłożyłam książkę na bok. Już od dłuższego wiedziałam, że ktoś jest ze mną w sali. Dobrze wiedziałam kto, cały czas się na mnie gapił.
- Nudzi ci się? - zapytałam patrząc na Koreańczyka.
- Trochę. - odparł i usiadł obok mnie. - Wolno mi zadać pytanie?
- Zależy jakie. - powiedziałam.
- Co widziałaś, że użyłaś takiej ilości mocy? - zapytał.
           Drgnęłam. Nigdy nie odpowiadałam na to pytanie. Nie chciałam odpowiadać. Wolałabym o tym zapomnieć.
- A czy to ważne? - westchnęłam i chciałam wstać, jednak Jinho mnie zatrzymał, kładąc rękę na moim ramieniu.
- Ważne. Nigdy nie widziałem, aby ktoś tak zareagował. - odpowiedział.
- Więc nie widziałeś jeszcze wielu rzeczy. Puścisz mnie? Obiecałam Shannon, że jej pomogę. Macie wyjazd, nie? - usprawiedliwiłam się, wymijająco.
           Brązowowłosy puścił mnie.
- Okay. Masz rację, sam też powinienem się spakować. Idź już, bo twoja siostra mnie zabije. - powiedział.
           Wyszłam z ulgą.
           Cały czwarty rok, na którym znajdowali się oboje miał wyjazd szkoleniowy. Mieli tam spędzić około kilku tygodni, bo trzeba było zająć się prawdziwym zdarzeniem, a nie udawanym jak to robimy w szkole. Podobno coś stało się w jakimś mieście, ale nie było to zbyt poważne, więc postanowili pozwolić wykazać się uczniom.
           Skierowałam się do "opuszczonego działu", w którym znajdował się nasz pokój. Musiałam się pospieszyć, jeśli nie chciałam, stracić słuchu przez późniejsze krzyki Shannon, że jej nie pomogłam.
           Kiedy szłam jednym z korytarzy wpadłam na jakiegoś chłopaka. Upadliśmy oboje, a z jego nosa spadły okulary. Podniosłam je i chciałam mu podać, ale gdy spojrzałam na jego twarz zamarłam. W transu wyrwał mnie jego głos.
- N-Nic ci nie jest? - zapytał, widząc moją minę.
           Zatkało mnie... Przywidzenie?
- N-Nic, przepraszam. - odparłam i podałam mu okulary.
           Chłopak podziękował i odszedł.
          Czemu, do cholery, przez chwilę widziałam twarz Lucyfera, zamiast twarzy tamtego chłopaka?
           Stałam, jak wryta jeszcze jakiś czas dopóki Shannon nie zaczęła machać mi rękami przed oczami.
- Ej, a tobie co? Wiesz ile na ciebie czekam? Ruszysz swój tyłek, czy sama mam to zrobić? - powiedziała lekko wkurzona.
- C-Co? - tyle byłam jej w stanie odpowiedzieć.
- Ja ci dam "co". Rusz się i chodź mi w końcu pomóc. - odparła i pociągnęła mnie.
           Miałam przywidzenia?

                                                           ***

           Zasnęłam dosyć wcześnie. Po tym jak pomogłam Shannon się pakować, zostałam sama, bo dyrektor stwierdził, że dobrym pomysłem będzie zabrać tam Avie.
           Przebudziłam się jednak w nocy, słysząc jakieś kroki w pokoju. Szybko zerwałam się z łóżka rozglądając się po pomieszczeniu, ale nikogo nie zauważyłam. Westchnęłam, stwierdzając, że musiałam się przesłyszeć.
           Położyłam się z powrotem na łóżku. Okryłam się kołdrą i powoli zasypiałam. Poczułam, że ktoś za mną stoi, jednak coś kazało mi udawać, że śpię. Ten ktoś nachylił się nade mną.
- Słodkich snów... - usłyszałam głos, na który zadrżałam.
           Odwróciłam się szybko, jednak za mną nikogo nie było. Wątpiłam, w to, że się przesłyszałam, ale... To było jedyne sensowne wyjaśnienie.
         
           Resztę nocy nie mogłam zasnąć...

                                                             ***

           Następnego dnia starałam wyrzucić sobie z głowy te dziwne wydarzenia. Mimo ciągłych wątpliwości, zmuszałam się do wierzenia sobie w te wyjaśnienia.
           Siedziałam z Mariell z starej bibliotece.
           Mówiła, że zawsze chciała tam przyjść, ale trochę się bała. Kiedy ją tam przyprowadziłam skakała z radości i mówiła, że była strasznie głupia, że wcześniej tam nie poszła. Zafascynowana przeglądała wszystkie książki po kolei.
           Uśmiechnęłam się, widząc jej entuzjazm.
           Sama poszłam poszukać pewnej książki, którą ostatnio tu widziałam. Auras Guide. Mimo, że nie wiedziałam skąd miałabym znać jej nazwę, miałam pewność, że tak ona brzmi.
           Po niedługich poszukiwaniach znalazłam to, czego szukałam. Wyciągnęłam księgę i usiadłam na podłodze. Zaczęłam przewracać strony. Zamarłam kiedy zobaczyłam ich zawartość... A raczej ich brak...
           Zaczęłam nerwowo przeglądać księgę w szybkim tempie. Nic... Nic nie było. Żadnych liter, obrazków... Niczego...
           Zamknęłam ją i odsunęłam od siebie. Założyłam sobie ręce na głowę. Co do cholery!? Czemu nic w niej nie ma!?
- Co jest, Innie? - zapytała, podchodząc do mnie ze zmartwieniem w głosie.
           Od samego początku zwracała się tak do mnie. Pierwszego dnia miałam co do tego mieszane uczucia, ale potem się przyzwyczaiłam.
- Ahh, n-nic. - odparłam, podnosząc się. Uśmiechnęłam się słabo.
           Jednak ona nie patrzyła już na mnie.
- Co to jest?! Co to tu do cholery robi?! - krzyczała, patrząc na księgę.
- To, to... - nie wierzyłam, że Mariell potrafi krzyczeć.
            To było coś naprawdę nieoczekiwanego. Zawsze była spokojna i próbowała wszystkich godzić. Mimo, że znałyśmy się zaledwie około dwóch tygodni poznałam ją bardzo dobrze.
- Odsuń się od tego gówna! - nakazała, po czym sama mnie pociągnęła.
           Wyciągnęła mnie z biblioteki.
- Co ten kretyn sobie myśli?! Jak mógł pozwolić, by znalazło się to w twoim otoczeniu?! Jest ułomny czy jak? - zaczęła zadawać pytania i ciągnąć mnie w jakimś kierunku.
           Szybko okazało się, że owym kierunkiem jest Zakazany Pokój, w którym często wszyscy mieli zwyczaj siedzieć.
- Orionie Yosey, lepiej się wytłumacz, bo źle się to dla ciebie skończy! - ryknęła na czerwonowłosego.
- O co ci chodzi, jeśli wolno mi wiedzieć? - zapytał spokojnie.
- O co mi chodzi? - zakpiła. - Dlaczego Ines ma taki łatwy dostęp do tej pieprzonej książki? - zapytała.
           Była wściekła. Bardzo wściekła.
- Jakiej książki? - czerwonowłosy najwidoczniej nie wiedział o co jej chodziło.
- Auras Guide. - rzuciła, a chłopak wytrzeszczył na nią oczy.
            O co chodzi?
- Co to tu robi? - zapytał, niedowierzając.
- Właśnie pytam! - stwierdziła głośno Mariell.
- Nie miałem pojęcia... W ogóle tego nie wyczułem... Najwyraźniej Kedan musiał mieć z tym coś wspólnego... Gdzie ona jest? - zapytał, patrząc na Mariell poważnym wzrokiem.
- Chwila. - przerwałam. - Najpierw MI powiecie o co w tym chodzi. - zaakcentowałam odpowiednie słowo.
            Spojrzeli na mnie nerwowo.
- Ta księga... Ona należała do Daemon. Ona sama ją napisała... Nikt jednak nie wie do czego została stworzona... A Daemon jej nie dokńczyła... Jest teoria, że zrobiła to by zabić Lucyfera i zgarnąć jego pozycję. - wyjaśniała Mariell. - Ale jeśli ta teoria miałby być prawdziwa to jaki jest sens dawać księgę tobie?
- Bo tylko ona będzie w stanie ją odczytać. - usłyszeliśmy głos Lyona, który wszedł do pomieszczenia.
- Mówisz poważnie? - zapytał Yosey.
- Na pewno miałeś ją w rękach chociażby raz. I na pewno nie znalazłeś nic oprócz pustych stron. - stwierdził.
- Taa, nic nie było. - zgodził się.
- Razem z Shannon tamtego wieczora, chcieliśmy złamać zaklęcie ją chroniące, ale jak wiesz to się nie udało. - zwrócił się do mnie.
- Czyli tylko Innie może ja odczytać? - zapytała Mariell.
- Nie. - odparłam. - Nie mogę.
           Wszyscy patrzyli ma mnie zdziwieni.
- Przecież to...
- Nie potrafię. Wszystko co widziałam, to puste kartki. - odpowiedziałam stanowczo, przerywając Lyonowi.

                                                             ***

            Nie spałam kilka nocy z rzędu. Za każdym razem słyszałam ten głos i za każdym razem, gdy się odwracałam lub rozglądałam, nikogo nie było. Opadałam z sił.
           Żeby było ciekawiej dołożyli nam więcej ćwiczeń, treningów i tym podobnych. Naprawdę ledwo się trzymałam. To było ponad moje siły.

           Szłam, jak zombie przez szkolny korytarz. Tego dnia czułam się jeszcze gorzej niż poprzednio. Oczywiście nie spałam, bo nie mogłam zasnąć.
           Było mi strasznie gorąco i zimno jednocześnie. Kręciło mi się w głowie, a obraz powoli mi się rozmazywał przed oczami.
           Wpadłam na kogoś i zemdlałam.

_______________________________________
A oto rozdział^^
Jesteście niesamowici *v* Nie wiedziałam, że będzie tyle wyświetleń. ;D
Pozdrawiam. ;>

3 komentarze:

  1. Wow świetny rozdział! Mam nadzieję, że kolejny szybko się pojawi, bo jestem ciekawa co się dalej stanie ;) a ten głos... on należał do Lucyfera prawda ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział :) Mam nadzieję, że szybko pojawi się nowy rozdział. Ciekawi mnie o co z tą książką chodzi. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chce next!Chce next!Chce next!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń