sobota, 11 maja 2013

Rozdział 9: Duch

         Weszliśmy do budynku. Nie miałam pojęcia, gdzie może być moje ciało, więc zaczęliśmy sprawdzać te z pomieszczeń, w których mogłabym być. W żadnym go nie było.
         Lis zeskoczył mi z rąk i pobiegł przed siebie.
- Hej, gdzie ty...
- Musiał wyczuć twoje ciało. - powiedział czerwonowłosy i pobiegliśmy za lisem.
         Zatrzymał się przed jednym z Zakazanych Pokoi. Uchyliłam lekko drzwi, a zwierzę od razu wbiegło do środka. Nie mając innego wyboru, weszliśmy za nim.
        Tam... Tam leżało moje ciało, a obok stał dyrektor i ten blondyn.
         Spojrzeli na nas, a raczej na Oriona, wrogo.
- Orion. - odparł zaciskając zęby.
        Chyba nie bardzo cieszy się z jego obecności.
- To nie tak, jak myślisz. - zaczął się tłumaczyć.
- To nie tak, jak myślę? Przecież najlepiej jest atakować leżącego, no nie? Nie pozwolę ci jej tknąć! - powiedział wściekły, a jego pięści zaczęły płonąć kolorami jego oczu.
           Jej? Chodzi mu o mnie?
- Co...
- Nie słyszą cię ani nie widzą. - szepnął, jakby nie chciał, by go usłyszeli.
            Dyrektor położył dłoń na ramieniu chłopaka.
- Starczy, Lyon. Demonie, wiesz jakie konsekwencje liczą się z przybyciem tutaj bez uprawnień? - zapytał starzec.
- Przyjmę każdą karę. Jednakże nie opuszczę tego miejsca, nawet jeśli miałbym oddać życie...
            Oddać życie? 
- Ty... - wypadło z ust blondyna.
- Jestem tu z jednego powodu, którym oczywiście jest Ines Monaghan, lecz nie ma to nic wspólnego z piekłem oraz Szatanem, który mnie wychował. - powiedział, po czym ukłonił się.
             Mając już dość odbywającego się tam przedstawienia, podeszłam do ciała. Uklękłam i dotknęłam swojej dłoni, po czym zostałam wciągnięta do środka.
             Jednakże, poczułam potężny przepływ elektryczności, która oplatała całe moje ciało. Zaczęłam krzyczeć z bólu, który ciągle rósł w siłę. Błyskawice atakujące moje ciało, rozświetlały cały pokój.
- Ty chyba nie... - zwrócił się blondyn, do Oriona. - Przyprowadziłeś ją? - zapytał.
- Zdejmij to, kretynie! - krzyknął na niego.
- Nie mogę. Ciało musi ją zaakceptować. Musi walczyć, o swoje ciało, bo wewnątrz niego jest ktoś jeszcze. - powiedział.

                Ktoś jeszcze? W moim ciele? Chwila... Tamten głos. Głos, który pojawiał się przy użyciu płomieni...
               
Poczułam jaki ciężar na mnie napiera. Odrzuciłam go, ale on ciągle powracał i za każdym razem napierał coraz ciężej. Jest silna.
               
Drzwi otworzyły się.
- Jaki piękny widok. - rozpoznałam głos Shannon. - Widzieć, jak moja młodsza siostrzyczka cierpi. Jednak, to mi raczej nie wystarczy. - powiedziała, a w jej rękach pojawiły się dwa, pokryte czarnymi piorunami, miecze.
                Zaczęła zbliżać się do mnie, jednak nie mogłam nic zrobić. Cały czas napierała na mnie ogromna siła, z którą musiałam walczyć.
                Ból ciągle stawał się silniejszy. W jakimś stopniu dzieliłam go z tamtą osobą, a przez to, że traciła siły cały ból przechodził na mnie. Sama również miałam coraz mniej energii, pomijając to, że podróż pomiędzy światami pochłonęła jej większość.
                Odrzuciłam ten ciężar, cały ból skupił się na mnie. Ostatni krzyk, po czym wyleciało coś ze mnie. Stanęłam w ogniu, którego płomienie sięgały do sufitu. Przed straceniem przytomności, kątem oka zauważyłam walkę Oriona i Shannon...

                                                          ~*~
                Ocknęłam się w specjalnym pokoju medycznym. Obok mnie leżało kolejne łóżko, w którym leżała Shannon. Próbowałam wstać.
- Nie mogę się ruszyć. - westchnęłam.
               Shannon się obudziła. Obróciłam głowę w jej stronę.
- Tak się cieszę, nic ci nie jest. - odparła miłym głosem.
- Co...
               Drzwi otworzyły się. Do środka wszedł Orion wraz z moim lisem, który wskoczył na łóżko. Spojrzałam pytająco na czerwonowłosego.
- Też była opętana, tylko w gorszym stopniu niż ty. U ciebie mógł panować tylko mocą, którą ty trzymałaś w ryzach. U niej panował nie tylko mocą, ale również ciałem i umysłem. Kiedy wyrzuciłaś tamtego ducha ze swojego ciała, twoja moc podziała również na jej ciało. - opowiedział.
- Ale to co mówiła...
- Ktoś, kto panował duchem żywi do ciebie uraz. Pierwszy raz spotykam się z magią Opętania, ale najwidoczniej mag nie był zbyt potężny. - powiedział.
- Magia Opętania? Czyli ktoś chciał się nią posłużyć, by mnie zabić, tak? - zaczęłam się zastanawiać.
- Najpewniej. - odparł.
- Ty naprawdę jesteś moją siostrą? - zapytałam.
- Tak, ale nie bliźniaczką, pomimo naszego wyglądu. Wszelkie wspomnienia o mnie czy o rodzicach, zostały ci wymazane, a ciebie samą przeniesiono do Monaghanów. Miałaś wrodzoną umiejętność zmieniania, więc pomyślano, że to będzie dobra przykrywka. Chcieli cię ukryć. Nie mogli pozwolić, by ktoś wiedział o twojej mocy. - powiedziała. - Duch musiał opowiadać tak, żebyś poczuła się choć trochę winna. Wykorzystał fakt, że w ogóle nas nie pamiętasz i miał pole do popisu. - opowiedziała.

- Ale wtedy, widziałam ciebie mówiącą, że się zemścisz. To był jakby przebłysk wspomnień i...
- Manipulacja. Zdolność, z której korzystają magowie Opętania. - odparł Orion. - Jeśli mają łatwy dostęp do umysłu tworzą Manipulację, by namieszać w mózgu. - dodał. - Czyli połknęłaś haczyk, Ines. - uśmiechnął się złośliwie.
              W jego kierunku powędrowała, niewielka kula błękitnego ognia. Jednak nie trafiła, bo zrobił unik.

            Spojrzałam na moją dłoń, która pokryta była błękitnymi płomieniami. Chciałam, żeby ogień zgasł i tak się stało. Gdy pomyślałam o jego zapaleniu, znów się pojawił.
- Ja to kontroluję. - stwierdziłam i uśmiechnęłam się, gasząc płomienie. - A co do mocy, jaka jest twoja? - zapytałam Shannon.
             Jej dłoń pokryły różnokolorowe podmuchy.
- Nie należy do zbyt silnych. Jest często używana w malarstwie. Magia Barwienia. Posługuję się też trochę wiatrem i zapachami. No i oczywiście jestem zmienną. Podobno w twoim mieście pomylono cię z inną rasą. Z tymi zmiennymi, na których działa księżyc. Ten chłopak z genem demona...
             Mówi o Saverze?- Miałaś do niego należeć, prawda? - zapytała.
- C-Co? - zapytałam. - Nie, do nikogo nie miałam należeć. - odparłam.
- Nie powiedziałbym, tak do niego leciałaś... - powiedział Orion.
- Miał być moim Alfą. Nosiłam na sobie znak jego stada, który...
- Dlaczego mi się tłumaczysz? - zapytał swoim ulubionym tonem.
              Sama nie wiem czemu, ale poczułam, jak robię się czerwona. I w taki oto sposób, kolejna kula powędrowała ku czerwonowłosemu. Jednak on zrobił unik, a tej samej chwili drzwi się otworzyły, w których stanął ten blondyn, który już nie zrobił uniku. Oberwał kulą w klatkę piersiową, która na szczęście nie była zbyt mocna i tylko wypaliła przednią część jego koszuli.
              Cholera!
- Przepraszam. - odparłam.
- Widzisz, każdego rozbierasz. - odparł czerwonowłosy.
             Dajcie mi coś, przed czym nie zrobi uniku!!!- Nic... Się nie stało. - odparł blondyn i wszedł do środka. - Wyjaśniłeś wszystko? - zapytał.
- Nie inaczej. - powiedział.
- Jeśli wolno mi spytać, kim ty właściwie jesteś? - zapytałam.
- Lyon Clive, jestem synem Silvusa. - przedstawił się.
- Jak trafiłam do Nevar? - zapytałam.
- No właśnie, to i ciekawe. - dodał Orion.
- Kiedy otworzyłem bramy, by rozproszyć to żałosne zaklęcie, nieświadomie weszłaś w jedną z nich. - odpowiedział. - Udało ci się przeżyć, przez tego ducha, którego miałaś w ciele. Osoba, która nim kierowała, nie zorientowała się, że możesz wrócić dzięki temu, że ten duch tam został. Co daje nam do zrozumienia, że nie jest doświadczony. - powiedział. - Właśnie, wracając do tamtego zaklęcia. Ojciec wymazał im wspomnienia tamtego wydarzenia. - odparł.
               
                 Mimo trudnych początków z naszej czwórki powstała nierozłączna drużyna. Shannon i Orion zapisali się do akademii. Magia mojej siostrzyczki była potężniejsza niż mówiła. Tak samo magia Oriona czy Lyona.  Obaj posługiwali się potężnymi magiami. Lyon   władał magią Piorunów, a Orion magią Ultradźwięków. Dzięki temu, mógł przebywać w Nevar oraz mógł mnie zobaczyć i usłyszeć. Potrafił, również dzięki niej tworzyć z różnych drobin. Tak, jak Lyon tworzył z drobin metalu. Shannon potrafiła posługiwać się magią Barwienia, jak już wspominała, która nie tylko podąża za nazwą. Jest odpowiedzialna również za powietrze i zapachy.
                Ciągłe treningi z nimi były niesamowitymi doświadczeniami. Pozostawałam w tyle, ale postanowiłam, dawać z siebie jeszcze więcej...

                                         ________________________

Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam!
Choć nie do końca miałam wpływ na dodanie tego rozdziału. Laptop mi się zepsuł, a na dodatek coś się dzieje z komputerem.;'( To podłe, złośliwość rzeczy martwych, co?
Okay, dość żalenia. Proszę o komentarze, jeśli taki obrót sprawy się podoba, proszę o nie również, jeśli tak nie jest. ;P Czekam na wasze opinię. ;D
P.S: Przepraszam również wszystkich, których blogi czytam, bądź miałam odwiedzić. Chyba jestem sporo w tyle, dlatego nadrobię je, jak tylko będę miała trochę więcej czasu. ;) Dzielenie się komputerem też mi się nie uśmiecha i nie posiadam tyle czasu co zwykle. ;( A więc jeszcze raz przepraszam, za wszytko.;P
Pozdrawiam.;>